Jednostki badawczo-rozwojowe nie mają nic przeciwko prywatyzacji. Ale narzekając na brak pieniędzy na badania, wcale nie spieszą się z poszukiwaniami inwestorów.
Obecnie na realizację programów rozwojowych 30 proc. środków pochodzi z budżetu państwa. - Choć inne spółki państwowe są całkowicie utrzymywane przez państwo, nie narzekam na system dofinansowania. To, że musimy znaleźć brakujące środki, motywuje do działania - tłumaczy Andrzej Meder. Obawia się jednak, że trudno byłoby zapełnić dziurę powstałą po utracie dotacji.
Grzegorz Szyszko, dyrektor Instytutu Logistyki i Magazynowania, jednostki badawczo-rozwojowej, która wdraża innowacyjne rozwiązania w kluczowych branżach gospodarczych, podnosząc efektywność funkcjonowania przedsiębiorstw i całych łańcuchów dostaw, ma sceptyczne podejście do prywatyzacji.
- Pracownicy firmy są przekonani, że spółce prywatnej jest lepiej funkcjonować na rynku usług doradczych. Jakiś czas temu zaczęliśmy się o to starać. Jednak utknęliśmy w biurokratycznych procedurach. I od kilku lat borykamy się z tą prywatyzacją - tłumaczy Grzegorz Szyszko. Podobnie jak Meder widzi też problem pozyskania funduszy na działalność, jeśli całkowicie zrezygnuje z dotacji budżetowych.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Ośrodki badawcze chciałyby prywatyzacji i się jej boją