Produkcja stali w Unii Europejskiej przypomina chodzenie pod prąd po ruchomych schodach - z jednej strony nabywcy otoczeni tańszą stalą spoza Unii nawołują do redukcji cen, z drugiej unijna administracja dokręca śrubę klimatycznych obostrzeń, wymuszając kosztowne zmiany.
W Unii Europejskiej system handlu emisjami ETS kształtował się w połowie pierwszej dekady XXI wieku - w czasie, gdy rozwój gospodarczy wydawał się wielu, zwłaszcza politykom, pewnikiem na kolejne dziesięciolecia. Kryzys w końcu tamtej dekady znacznie zmniejszył produkcję przemysłową w UE. W wielu sektorach do dziś nie wróciliśmy do poziomów aktywności sprzed kryzysu. W ubiegłym roku po raz pierwszy od 2011 r. osiągnięto wzrost produkcji stali rok do roku. Mowa oczywiście o Wspólnocie, bo świat wciąż zwiększa jej wytwarzanie. Unia jest jedynym miejscem na świecie, gdzie moce produkcyjne hutnictwa spadają. Nie tylko zresztą w hutnictwie, ale także wśród jego odbiorców.
- Chcąc dalej redukować emisje i spełnić ambitne cele klimatyczne Unii Europejskiej, potrzebujemy przełomowych technologii - mówi Axel Eggert, dyrektora generalnego Eurofer.
W dalszej części artykułu m.in. o:
• znikającym odbiorcy na stal i ucieczce branży w inwestycje służące środowisku
• obiecujących nowych technologiach, obecnie sprawdzanych w skali przemysłowej
• tym, jak hutnictwo stara się sprostać wysokim wymaganiom firm motoryzacyjnych
• i jaka przyszłość czeka piece w polskich hutach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: 50 mln ton mocy produkcyjnych tej branży wyprowadziło się z Europy. Nadzieja? Tylko nowe technologie