Choć KGHM nie stać na podwyżki i traci rentowność, to będzie strajk. Wcześniej na ulice ma wyjść kilka tysięcy górników. Poszło o pieniądze i zwolnienia.
Zarząd KGHM przestrzegał w poniedziałek, że firma nie była w tak trudnej sytuacji od lat.
— Nie mówimy tu o kryzysie kilku-, kilkunastomiesięcznym, ale nawet kilkuletnim. Reformy, którym sprzeciwiają się związkowcy, to dobry plan na dekoniunkturę. Jednak dziś nasze argumenty spotykają się z żądaniami podwyżek, których spełnić nie możemy — mówi Mirosław Krutin, prezes KGHM.
Załoga jest bezlitosna. Przy średniej płacy 7842 zł, żąda podwyżek i odstąpienia zarządu od planu konsolidacji hut i kopalń. Spełnienie postulatu płacowego to dodatkowe 150 mln zł kosztów. Związkowców nie wzrusza.
— To smutne, bo mamy tu do czynienia ze ślepym uporem. Roszczenia płacowe sprzed kilku miesięcy może miały sens, ale dziś sytuacja spółki diametralnie się zmieniła. Załoga musi sobie uświadomić, że w obecnej sytuacji nieuchronne jest to, że spółki będą podejmowały plany oszczędnościowe — komentuje Grzegorz Lityński, analityk KBC Securities.
Zarząd ripostuje, że konsolidacja oznacza tylko zmniejszenie przestarzałego systemu rozbudowanej administracji. Zapewnia też, że górnicy nie stracą etatów.
Strajk to niejedyna forma protestu. Załoga żąda tzw. wysłuchania publicznego. Ma ono odbyć się na placu przed siedzibą spółki. Termin — 29 października. Jednak już dziś wiadomo, że nie będzie to spokojna dyskusja na temat planu łączenia hut i kopalń.
W minionym tygodniu w KGHM odbyło się referendum strajkowe, w którym udział wzięło 77 proc. pracowników koncernu (około 15 tys. osób). Ponad 90 proc. opowiedziało się za podjęciem strajku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Związkowcy KGHM wyjdą na ulice