W kopalni „Bielszowice” doszło do niekontrolowanego obsunięcia się stropu 700 metrów pod ziemią.
Jak poinformował Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach, zawał nastąpił przed południem w wyrobisku 700 m pod ziemią. Trwały tam roboty strzałowe, służące odprężeniu górotworu. Takie działania wykonuje się ze względów bezpieczeństwa.
Aby odprężyć górotwór, odpala się umieszczone w odpowiednich miejscach ładunki wybuchowe, które eksplodując uwalniają część nagromadzonej w skałach energii i zmniejszają ciśnienie górotworu. Ma to zapobiec m.in. niekontrolowanym odprężeniom i tąpaniom.
Prowadzący roboty górnicy strzałowi w chwili zawału znajdowali się w bezpiecznych miejscach. W związku z prowadzonymi pracami w tym rejonie nie było innych pracowników. Skały nie powinny były
Okoliczności zdarzenia wyjaśnią inspektorzy Okręgowego Urzędu Górniczego (OUG) w Gliwicach.
To drugi zawał w śląskich kopalniach w ciągu ostatnich dwóch dni, choć o zupełnie innym charakterze. Do poprzedniego doszło w środę wieczorem w katowickiej kopalni "Wieczorek", gdzie 630 m pod ziemią zginął 44-letni górnik, przysypany fragmentami skał. Zawał nastąpił tam podczas prac przygotowawczych w nowym wyrobisku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zawał w kopalni "Bielszowice"