Najdłuższy strajk w historii górnictwa był nielegalny — wynika z ekspertyz prawnych. Rachunek za straty mogą zapłacić związkowcy.
— Mamy trzy ekspertyzy prawne, które jednoznacznie wykazują, że strajk w kopalni był nielegalny — mówi Jarosław Zagórowski, prezes JSW, w której skład od stycznia wchodzi Budryk.
W porozumieniu kończącym strajk zarząd JSW nie tylko zobowiązał się do podwyżek, lecz także do tego, że nie będzie wyciągał konsekwencji wobec organizatorów i uczestników protestu. Jednak pod warunkiem że strajk był legalny, czyli zostały zachowane procedury rozwiązywania sporów.
Teraz zarząd JSW, uzbrojony w zamówione w trzech kancelariach ekspertyzy, rusza do akcji.
— Skoro strajk był nielegalny, to odpowiedzialność za wynikłe szkody spada na organizatorów. Prawa należy przestrzegać. Zastanawiamy się na wystąpieniem na drogę sądową z roszczeniami finansowymi — mówi Jarosław Zagórowski.
JSW szacuje straty co najmniej na 75 mln zł.
— JSW będzie mogła domagać się odszkodowania od organizatorów, dopiero gdy zapadnie prawomocny wyrok w sądzie w sprawie prowadzenia strajku — mówi Wiesław Wojtowicz, szef związku Jedność.
Wcześniej zarząd JSW dyscyplinarnie wyrzucił z pracy przywódców protestu: Wiesława Wójtowicza oraz Mirosława Dynaka. Na począt- ku marca złożyli oni w są-dzie pracy pozwy przeciwko JSW. Domagają się przywrócenia zatrudnienia i odszkodowania.
Dyscyplinarka czeka także na Grzegorza Bednarskiego, szefa kopalnianej Kadry, którego poznała cała Polska.
— Teraz się ukrywa. Miał odwagę wszczynać awantury w Budryku, a nie ma odwagi odebrać wypowiedzenia — twierdzi prezes JSW.
Nam też nie udało się wczoraj skontaktować z Grzegorzem Bednarskim. W marcu rada krajowa związku Kadra wykluczyła ze swoich struktur organizację z Budryka. Według Dariusza Trzcionki, szefa ogólnopolskiej Kadry, w kopalni doszło do naruszenia ustawy o związkach zawodowych i rozwiązywaniu sporów zbiorowych.
Okoliczności strajku w Budryku bada Prokuratura Rejonowa w Mikołowie.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zarząd ma bat na liderów Budryka