Niewystarczająca wentylacja, zły stan urządzeń, nieprawidłowości w organizacji pracy i profilaktyce złożyły się na przyczyny wrześniowej katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk", gdzie zginęło 20 górników. Eksperci oceniają, że zawinił człowiek, a nie natura.
"W tym przypadku zawinił człowiek, dlatego że naruszono ustalone zasady. To się zemściło, ponieważ poziom zagrożeń naturalnych występujących w kopalniach węgla kamiennego nie pozwala na to, by popełnić błąd, a co dopiero na zaniedbania. Przy wysokim poziomie zagrożenia metanowego nawet niewielki błąd może spowodować tragiczny w skutkach wypadek. Tu tych błędów było co najmniej kilka" - ocenił prezes WUG, Piotr Litwa.
Do najistotniejszych zaniedbań komisja zaliczyła dopuszczenie do nagromadzenia się wybuchowej ilości metanu. Było to spowodowane niedotrzymaniem ustalonych warunków przewietrzania ściany wydobywczej; tzw. prądem opływowym dochodziło tam ok. 25 proc. mniej powietrza niż powinno, a tzw. lutniociągiem prawie o połowę mniej.
Chodniki przyścianowe, które powinny być na bieżąco likwidowane, były zbyt długie - jeden był dwukrotnie dłuższy niż powinien, drugi ponad czterokrotnie. Tam także gromadził się metan. Dodatkowo przepływ powietrza w sieci wentylacyjnej tego rejonu był zakłócony, bo drzwi tzw. śluz wentylacyjnych były otwierane lub uchylane. Wszystko to sprawiło, że wentylacja była niewystarczająca.
Eksperci długo szukali przyczyny zapalenia i wybuchu nagromadzonego w wyrobiskach metanu. Ostatecznie, głównie drogą eliminacji innych możliwości, ustalono, że nastąpiło zwarcie w przewodzie zasilającym urządzenie chłodnicze - jeden z zamontowanych w tym rejonie klimatyzatorów. Przed katastrofą doszło do awarii tego urządzenia i było ono naprawiane.
Właśnie podanie napięcia na uszkodzony przewód elektroenergetyczny mogło spowodować zapłon, a w konsekwencji wybuch metanu. Górników zabiły płomienie, sięgająca tysiąca stopni Celsjusza temperatura, podmuch i przemieszczająca się fala ciśnienia oraz niezdatna do oddychania atmosfera.
Komisja stwierdziła nieprzestrzeganie przepisów i zasad bhp w zakresie eksploatacji maszyn, urządzeń i instalacji w rejonie ściany. Z raportu wynika, że na feralnej zmianie w strefie objętej zakazem przebywania pracowników ze względu na zagrożenie tąpaniami zatrudnione były 22 osoby; w innych miejscu, zamiast dopuszczalnych trzech osób, pracowało pięć. Wejścia do tych stref nie były ewidencjonowane, a pracownicy nie wiedzieli nawet o tym, gdzie wyznaczono takie strefy.
Inne nieprawidłowości to zaniechania w profilaktyce (m.in. dlatego wybuchł również pył węglowy), inne błędy w wentylacji, tolerowanie usterek urządzeń i kabli elektrycznych oraz nieprawidłowa reakcja na niepokojące sygnały. Komisja stwierdziła m.in., że w dniu katastrofy od 8.50 do chwili wybuchu o 10.10 nie zrobiono nic, aby wyjaśnić, dlaczego metanomierz automatyczny wskazał przekroczenie dopuszczalnego stężenia metanu w tym rejonie.
W toku postępowania nadzoru górniczego przesłuchano ok. 160 osób, niektóre kilkakrotnie. Teraz, po zakończeniu prac komisji, dyrektor Okręgowy Urząd Górniczego (OUG) w Katowicach w ciągu 4-6 tygodni przygotuje decyzje o zastosowaniu sankcji wobec osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości. Jak powiedział dyrektor Urzędu Jerzy Kolasa, rozważane są sankcje wobec ponad 20 osób, także z kierownictwa i dozoru kopalni.
Dyrektor OUG zaznaczył, że urząd górniczy może karać jedynie za złamanie przepisów prawa geologicznego i górniczego. Najwyższa kara to zakaz pełnienia określonych funkcji w górnictwie maksymalnie przez dwa lata, mandaty i wnioski do sądów. Gdy znane już będą decyzje OUG, konsekwencje wobec winnych zamierza również wyciągnąć zarząd Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW), do którego należy kopalnia "Wujek-Śląsk".
"Na pewno trzeba tu mówić o personalnej odpowiedzialności. Repertuar naszych oddziaływań wynika z kodeksu pracy; nie możemy zastępować ani urzędu górniczego, ani prokuratury. Zastosujemy takie sankcje, jakimi dysponujemy (). Jest kwestia oceny, czy i w jakim stopniu te poszczególne nieprawidłowości wpłynęły na charakter i skutki tego wypadku" - powiedział we wtorek PAP prezes holdingu, Stanisław Gajos.
Niezależne śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi katowicka Prokuratura Okręgowa. Jak powiedziała jej rzeczniczka, Marta Zawada-Dybek, raport komisji WUG będzie dla prokuratury jednym z elementów śledztwa, jednak kluczowe będą ustalenia powołanego przez prokuraturę zespołu biegłych specjalistów z wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej w Gliwicach, którzy podsumują i ocenią wszystkie ustalenia prokuratury. Dotychczas nikomu nie pozbawiono zarzutów karnych.
Prokuratorzy i członkowie komisji WUG współpracowali w ramach prowadzonych równolegle postępowań; jeden z członków zespołu prokuratorów brał udział w posiedzeniach komisji, a komisja korzystała z niektórych materiałów prokuratury, m.in. specjalistycznych opinii biegłych. W ramach prokuratorskiego śledztwa prokuratury przesłuchano dotąd ponad 300 osób - biorących udział w akcji ratunkowej, obecnych na miejscu zdarzenia, deklarujących wiedzę o tej sprawie i przedstawicieli kopalnianego dozoru.
Prokuratorzy i powołani przez nich specjaliści zbadali ponad 300 zebranych po katastrofie dowodów rzeczowych, m.in. elementy wyposażenia ściany wydobywczej, gdzie doszło do wybuchu metanu - fragmenty instalacji elektrycznej, wentylacyjnej, chłodniczej i pomiarowej, przenośne mierniki stężenia gazów i aparaty ratunkowe. Śledczy zebrali też opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej dotyczące charakteru obrażeń ciała górników.
Prokuratura zainicjowała też kontrolę w kopalni Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) oraz katowickiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli - odnośnie sytuacji finansowej zakładu. Wyniki kontroli PIP przedstawił we wtorek szef tej instytucji, Tadeusz Zając. Inspekcja stwierdziła w kopalni wiele naruszeń prawa pracy i ukarała winnych mandatami; skierowała także wniosek do ZUS o podniesienie na rok składki na ubezpieczenie społeczne.
Jak mówił Zając, w kopalni nie były przestrzegane przepisy dotyczące szkoleń (także osób z dozoru górniczego) i nagminnie, po kilkaset razy przekraczane były normy czasu pracy - zarówno tygodniowe, jak i miesięczne. Rekordzista pracował 52 kolejne dni bez dnia odpoczynku, a średnio było to 10-30 kolejnych dni. Nie stosowano też procedur oceny ryzyka zawodowego.
WUG i PIP alarmują, że spółki węglowe omijają (choć nie naruszają) prawo, zgadzając się, by te same osoby pracowały zarówno w kopalni, jak i w prywatnej firmie usługowej, wykonującej na zlecenie kopalni te same czynności. W ten sposób ten sam pracownik może zgodnie z prawem pracować dłużej niż dopuszcza kodeks, a także np. w weekendy. PIP wnioskuje o zmianę prawa w tym zakresie.
Efektem prac komisji WUG są m.in. wnioski, skierowane do kopalń i spółek węglowych, jednostek naukowo-badawczych, jednostek ratownictwa oraz instytucji stanowiących przepisy. Chodzi o wyeliminowanie podobnych tragedii w przyszłości.
Jak powiedział prezes KHW Stanisław Gajos, holding podjął już działania dotyczące stanu i organizacji pracy użytkowanych pod ziemią urządzeń elektrycznych. Specjaliści szukają rozwiązań, by klimatyzatory nie były w większości instalowane w ścianach wydobywczych, ale poza nimi.
Komisja oceniła również akcję ratowniczą w kopalni. Za nieprawidłowość uznano m.in. to, że zewnętrzną jednostkę ratownictwa górniczego powiadomiono o wypadku dopiero ponad godzinę od katastrofy.
Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września ubiegłego roku 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Ranne zostały 34 osoby - 25 ciężko, dziewięć lekko. Ostatni poszkodowani opuścili Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich w listopadzie ub. roku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: WUG o przyczynach katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk": zawinił człowiek, nie natura