W sądzie rozprawa odwoławcza ws. katastrofy w Halembie

W sądzie rozprawa odwoławcza ws. katastrofy w Halembie
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

2 lutego powinna zakończyć się rozprawa odwoławcza w sprawie katastrofy w kopalni Halemba, gdzie w 2006 r. w wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników likwidujących ścianę wydobywczą 1030 m pod ziemią.

Sąd Apelacyjny w Katowicach rozpoznawał w czwartek odwołania od wyroku, który zapadł 15 stycznia ub. roku przed Sądem Okręgowym w Gliwicach, po ponad sześciu latach procesu. W czwartek przed sądem wystąpili obrońcy, prokuratorzy i część oskarżonych. Pozostali oskarżeni zostaną wysłuchani w przyszłym tygodniu. Później sąd ogłosi wyrok.

Obrońcy domagali się uniewinnienia swoich klientów. Według nich, było to zdarzenie losowe, niezależne od ludzi. Zdaniem prokuratora przełożeni mieli świadomość zagrożeń, a mimo to szafowali życiem pracowników, nakazując im kontynuowanie prac mimo przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu. Dla dwóch głównych oskarżonych prokurator domaga się surowszych kar.

Gliwicki sąd rok temu skazał na trzy lata więzienia b. szefa działu wentylacji Marka Z., któremu prokuratura przypisała sprowadzenie katastrofy (prokurator żądał ośmiu lat więzienia). 14 innych oskarżonych, wśród nich b. dyrektor kopalni Kazimierz D., usłyszało wyroki w zawieszeniu. Dwóch pozostałych zostało uniewinnionych.

Wyrok z I instancji zaskarżyła i obrona, i prokuratura. Jej apelacja dotyczy 15 oskarżonych, ale tylko wobec dwóch z nich odnosi się do ustaleń sądu i wymiaru kary, w pozostałych przypadkach chodzi jedynie o niesłuszne - zdaniem urzędu prokuratorskiego - zwolnienie z kosztów sądowych.

W przypadku jednego z oskarżonych - Marka Z. - śledczy zarzucają sądowi I instancji błąd w ustaleniach faktycznych i w efekcie uniewinnienie go od zarzutu sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Prokurator domaga się dla niego surowszej kary. Surowszego wyroku prokurator żąda też dla b. dyrektora Kazimierza D. Prokurator domagał się dla niego 7 lat bezwzględnego więzienia, tymczasem sąd okręgowy skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu.

"Oskarżeni decydowali o życiu innych osób wiedząc, że pracownikom grozi niebezpieczeństwo wybuchu metanu" - powiedział prok. Wiesław Kużdżał. Jak dodał, przełożeni mieli świadomość zagrożeń, a mimo to szafowali życiem górników. "Cierpią na tym zazwyczaj szeregowi pracownicy, ci decydujący rzadko zjeżdżają na dół, albo w ogóle" - podkreślił.

Oskarżyciel nie zgadza się z obroną, że w sprawie powinien wypowiedzieć się "niezależny" biegły (w aktach sprawy jest raport komisji Wyższego Urzędu Górniczego). W jego opinii jego ustalenia po pierwsze w istotny sposób nie rozszerzyłyby wiedzy na temat tego co się stało, a po drugie nie wpłynęłyby na ocenę zachowania oskarżonych. Nie miałoby znaczenia ewentualne ustalenie czy przyczyną wybuchu metanu był pożar endogeniczny w kopalni lub iskra ze skał - mówił.

Prokurator dodał, że nie miałaby też znaczenia opinia biegłego na temat systemu wentylacji w kopalni, bo nikt nie kwestionuje, że był on zgodny z przepisami. Linia chromatograficzna (analizująca skład gazów - PAP) działała należycie, jednakże nie wpływało to wszystko na decyzje pracowników dozoru."Działali według zasady: +Idźcie pracować, udało się 100 razy to i 101. się uda" - mówił Kużdżał.

Obrońcy, którzy złożyli apelacje, zarzucili sądowi okręgowemu m.in. błędne ustalenia i nieuwzględnienie dowodów przemawiających na korzyść oskarżonych. Wnieśli o uniewinnienie lub powtórzenie procesu. Niektórzy dodawali, że gdyby jednak sąd uznał winę ich klientów, wymierzył im łagodniejsze kary.

Obrońca Marka Z. Antoni Boczek przekonywał sąd, że jego klient został pomówiony przez podwładnego, który chciał zrzucić z siebie odpowiedzialność. Zarzucił sądowi I instancji, że pominął dowody korzystne dla jego klienta. Mec. Boczek uważa, że do katastrofy nie przyczynili się oskarżeni. Jego zdaniem było to zdarzenie losowe, niezależne od czynnika ludzkiego.

Obrońca b. dyrektora kopalni Krystian Ślązak ocenił, że choć sąd okręgowy wykonał olbrzymią pracę, to jednak jej efekt "nie nadaje się do merytorycznej polemiki". Adwokat uważa, że sąd I instancji doszedł do błędnych wniosków, a uzasadnienie jego wyroku zawiera istotne braki.

Adwokat przypomniał też, że prace likwidacyjne w kopalni prowadziła zewnętrzna firma Mard (15 ofiar katastrofy to jej pracownicy) i z chwilą podpisania umowy w tej sprawie to ona przejęła od dyrektora znaczącą część kompetencji, a zatem i odpowiedzialności. Dopytywany przez sąd, czy dyrektor mógł w każdej chwili przerwać prace, potwierdził, że tak.

Według ustaleń śledztwa do wybuchu w Halembie doszło na skutek zaniechania profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym. Po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii. Górnicy, którzy zginęli, mieli za zadanie wydobycie wartego miliony zł sprzętu.

Zdaniem prokuratury i sądu I instancji oskarżeni w czasie prowadzonych prac likwidacyjnych - mimo wielokrotnych przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu - nie wycofywali załogi z zagrożonego rejonu. Same prace prowadzono bez właściwie przygotowanej drogi transportu demontowanych elementów; w kopalni były też fałszowane próbki pyłu węglowego, aby wykazać, że był on neutralizowany pyłem kamiennym, oraz dokumentacja - wynika z ustaleń procesu.

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zamknęła śledztwo w tej sprawie w czerwcu 2008 r. Aktem oskarżenia objętych zostało 27 osób, dziewięć z nich wniosło o możliwość dobrowolnego poddania się karze (zostali skazani na więzienie w zawieszeniu i grzywny), sprawę jednego oskarżonego wyłączono do innego postępowania. Główny proces przed gliwickim sądem ruszył w listopadzie 2008 r. Sprawa była rozpoznawana na blisko 150 terminach rozpraw, na których przesłuchano 349 osób. Zgromadzono 66 tomów akt.

Niespełna trzy lata po katastrofie w Halembie w polskim górnictwie doszło do kolejnego, podobnie tragicznego wypadku. 18 września 2009 r. w kopalni Wujek-Śląsk zginęło 20 górników, a 37 zostało rannych. Wątek dotyczący samej katastrofy katowicka prokuratura umorzyła, nie dopatrując się związku pomiędzy zachowaniem człowieka a zapaleniem się i wybuchem metanu. Dopatrzyła się jednak nieprawidłowości, do których dochodziło w kopalni przed katastrofą. Oskarżyła o nie 56 osób, zarzucając im m.in. sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia pracowników.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: W sądzie rozprawa odwoławcza ws. katastrofy w Halembie

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!