Górnicy ze strajkującej od miesiąca kopalni "Budryk" w nocy z poniedziałku na wtorek wznowili okupację wyrobisk kopalni. Po północy na dół zjechało około 100 protestujących, potem mają dołączyć do nich kolejni
"Sytuacja jest dramatyczna, straciliśmy kontrolę nad częścią zakładu. Powiadomiliśmy o tym policję, nadzór górniczy, Państwową Inspekcję Pracy i służby kryzysowe wojewody śląskiego" - poinformował rzecznik, podkreślając, że zjazd i przemieszczanie się protestujących na dole jest obecnie poza jakąkolwiek kontrolą, wbrew wszelkim normom bezpieczeństwa.
Informację o wznowieniu protestu pod ziemią przekazał w nocy rzecznik komitetu strajkowego, Wiesław Wójtowicz. Podkreślił, że wznowienie okupacji było reakcją załogi na fiasko poniedziałkowych rozmów z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), który wycofał się z wcześniejszych propozycji płacowych, tłumacząc to sytuacją finansową kopalni i spowodowanymi strajkiem stratami.
Protestująca część załogi "Budryka" chce wyrównania płac w kopalni co najmniej do najniższego poziomu obowiązującego w kopalniach JSW. Od 10 dni "Budryk" jest częścią tej spółki.
Z decyzją o ponownym zaostrzeniu protestu strajkujący czekali do północy, kiedy do zakładu przyszła czwarta zmiana górników. Rano komitet strajkowy poprosił pracowników tej zmiany, aby poszli do domu odpocząć, liczono bowiem, że w poniedziałek będzie podpisane porozumienie i o północy kopalnia wznowi pracę.
Jednak niepowodzenie poniedziałkowych rozmów spowodowało decyzję o ponownym podjęciu okupacji pod ziemią. Niespełna tydzień temu protestujący przerwali tę formę protestu, który prowadzili prawie tydzień. Zrobili to po dokonaniu na dole wstępnych uzgodnień z prezesem JSW, Jarosławem Zagórowskim. Jak mówią, teraz prezes wycofał się także z tamtych ustaleń.
Według Wójtowicza, mimo blokady szybów przez pracodawcę, ok. 100- osobowa grupa protestujących przedostała się na poziom 900 m, skąd pieszo miała przejść na poziom 700 m, aby tam prowadzić protest. Górnicy zjechali na dół szybem zlokalizowanym poza główną siedzibą kopalni.
Zdaniem rzecznika kopalni, protestujący wymusili zjazd na dół, zamykając część pracowników odpowiedzialnych za obsługę urządzeń wyciągowych w pomieszczeniach warsztatowych, ubezwłasnowolniono też ochronę. Druga około 50-osobowa grupa dostała zgodę kierownika ruchu zakładu na zjazd, grożąc, że w przeciwnym wypadku podejmą ryzykowną próbę dostania się na poziom 900 m po drabinach.
Odpowiedzialność za fiasko rozmów związkowcy przypisują Ministerstwu Gospodarki. Są rozżaleni, że choć w piątek porozumienie wydawało się bardzo bliskie (załoga zaakceptowała nawet wynegocjowane wstępnie warunki w referendum), w poniedziałek wszystko okazało się nieaktualne.
"W naszej ocenie ktoś tę firmę chce kupić, nie wiemy kto (...). Mamy prawo sądzić, że przy takiej decyzji Warszawy, bo to jest decyzja Warszawy - zarząd tylko wykonał polecenie - ktoś chce tę firmę zdołować, ekonomicznie ją zarżnąć i sprzedać za grosze. Nie wiemy komu" - mówił Wójtowicz, nazywając postawę zarządu JSW "prowokacją" wobec górników.
"Cofnęliśmy się w naszych postulatach maksymalnie jak to tylko było możliwe, dalej cofnąć się już nie było można. Czekaliśmy spokojnie na powierzchni. Efekt jest taki, że jest gorzej, niż było kiedy strajk się rozpoczął" - podkreślił podczas wieczornej konferencji prasowej przy bramie kopalni, wykluczając możliwość dalszych ustępstw i zakończenia protestu w "Budryku".
"Takie rozwiązanie (zakończenie protestu - PAP) w naszej ocenie w ogóle nie wchodzi w grę. Są podstawowe przyczyny: mamy najlepsze wyniki w Polsce pod względem wydajności, mamy rokrocznie zyski i najniższe płace, które w tej chwili chce się jeszcze obniżyć" - argumentował.
Według zapewnień przedstawicieli zarządu JSW, rozmowy z protestującymi mają być niebawem wznowione. Natomiast we wtorek do kopalni ponownie mają przyjechać inspektorzy nadzoru górniczego, aby zbadać sytuację związaną z zagrożeniem pożarowym na dole kopalni oraz bezpieczeństwem przebywających pod ziemią osób.
Wcześniej Okręgowy Urząd Górniczy zalecił wznowienie wydobycia węgla w kopalni, aby wyeliminować to zagrożenie, ale w związku ze strajkiem dyrekcja nie jest w stanie wykonać tego zalecenia.
Dalszy przestój ścian grozi koniecznością ich otamowania, co oznacza utratę cennych pokładów węgla na wiele tygodni.
Najnowsze wiadomości: 150 górników strajkuje pod ziemią
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: W Budryku znów strajkują pod ziemią