Jastrzębska Spółka Węglowa planuje obniżki płac lub zwolnienia. Takie ultimatum zarząd postawił pracownikom. Strajk górników wisi na włosku.
Prezes spółki Jarosław Zagórowski mówi, że nie ulęknie się groźby strajku. - Nie rozłożę spółki na łopatki, gdy ceny węgla spadają - mówi "Rz". Nie ukrywa, że jeśli kryzys w branży się pogłębi, załoga nie ma co liczyć na podwyżki płac i może się spodziewać redukcji zatrudnienia. Górnicy zaś łatwo pola nie oddadzą i już teraz zapowiadają protest.
JSW ma już za sobą kosztowny strajk. Na przełomie grudnia i stycznia przez 46 dni protestowali pracownicy kopalni Budryk w Ornontowicach. Strajk kosztował JSW 100 mln zł - przypomina "Rzeczpospolita".
Inne kopalnie na razie planów kryzysowych nie szykują, ale też ich nie wykluczają. Ich sytuacja jest nieco lepsza niż JSW, bo większość produkcji stanowi u nich węgiel energetyczny, a ten mimo niższych cen sprzedaje się od ręki. Zwłaszcza że w Polsce jest go o ok. 8 mln ton za mało - czytamy w "Rz".
- Będę rozmawiał z zarządem JSW o sytuacji, w której się znalazła, gdy spadł popyt na stal. Trzeba pomyśleć o tym, by poszła w kierunku węgla energetycznego, na który zapotrzebowanie jest spore, a jego produkcja spada - powiedział "Rz" wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
- Zachwianie na rynku stali jest przejściowe. Wykorzystanie kryzysu finansowego do ograniczenia apetytu związkowców nie ma szans - mówi "Rzeczpospolitej" Bogusław Ziętek, szef Sierpnia ’80 okupującego w Warszawie biuro premiera Tuska, i zapowiada, że w razie czego do gmachu resortu gospodarki nie jest daleko. Dodaje, że jak będzie trzeba, wybuchnie strajk (Sierpień ’80 przewodził w Budryku).
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Śląsk mówi o strajku