Nadal nie ma rządowego, czy choćby resortowego planu dotyczącego przyszłości górnictwa - mówi dla portalu wnp.pl prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
- To były cztery lata jałowego biegu, dryfu branży węglowej. Nie dostrzegam żadnych fundamentalnych zmian, był tylko dryf. Nadal nie ma rządowego, czy choćby resortowego planu dotyczącego przyszłości górnictwa.
Oceniając to, co się działo w górnictwie, trzeba przypomnieć prywatyzację Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Był to proces obarczony wieloma wadami. Poza tym można mieć liczne zastrzeżenia do klimatu, w jakim odbywała się ta prywatyzacja.
Środki z prywatyzacji Jastrzębskiej Spółki Węglowej minister finansów Jacek Rostowski potraktował jako możliwość zapchania części luki budżetowej.
A te środki powinny pójść na realizację inwestycji w spółce. Fakt, iż środki z prywatyzacji JSW zasiliły Skarb Państwa, a nie samą spółkę, kładzie się cieniem na tej prywatyzacji.
W przypadku Lubelskiego Węgla Bogdanka było inaczej, środki z debiutu giełdowego poszły na inwestycje.
- Dokładnie tak. Prywatyzacja Lubelskiego Węgla Bogdanka wyglądała zupełnie inaczej. Środki z prywatyzacji poszły w tym przypadku na realizację inwestycji zmierzających do znaczącego zwiększenia wydobycia węgla.
Przecież inwestycja w Polu Stefanów to teraz największy realizowany w kraju projekt zwiększający wydobycie. Dla Bogdanki to strategiczna inwestycja, oznaczająca podwojenie produkcji - z obecnych 5,7 mln ton do przeszło 11 mln ton węgla rocznie, począwszy od 2014 roku.
A zatem prywatyzacja Lubelskiego Węgla Bogdanka i prywatyzacja Jastrzębskiej Spółki Węglowej, to dwa różne przykłady, zasługujące na odmienną ocenę.
Z mojego osobistego punktu widzenia istotne były badania, jakie prowadziłem wraz z zespołem, a dotyczące młodych górników. Obecnie natomiast prowadzę wraz z Kompanią Węglową, Głównym Instytutem Górnictwa i Wyższym Urzędem Górniczym badania dotyczące wypadkowości w transporcie dołowym.
Przyczyna zdecydowanej większość wypadków śmiertelnych i ciężkich leży po stronie pracowników kopalń. Należy się zajmować tą problematyką, szukać luk w obowiązujących przepisach. Bezpieczeństwo pracy w kopalniach jest bowiem najbardziej istotne.
Niestety ostatnie cztery lata to był czas stracony dla górnictwa. Mam wrażenie, że można było ten czas wykorzystać o wiele lepiej. Należało podjąć działania w pierwszym roku po wygranych wyborach. Później bowiem chęć do przeprowadzania istotnych zmian wygasa.
Jeżeli się ta sytuacja nie zmieni, to będziemy w Polsce bazować na węglu, ale importowanym?
- Uważam, że po najbliższych wyborach parlamentarnych trzeba podjąć decyzje dotyczące przyszłości górnictwa. To zbyt istotna branża, by mogła nadal dryfować. Przecież ok. 95 proc. energii elektrycznej wytwarza się w Polsce z węgla kamiennego i brunatnego, a górnictwo to nadal znaczący płatnik podatków i pracodawca.
Rosnący import węgla to fakt. W 2011 roku może on wynieść ok. 15 mln ton. Należy więc stworzyć plan dla dalszego funkcjonowania górnictwa. Trzeba też podejmować działania, które przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa pracy w kopalniach.
Rozmawiał: Jerzy Dudała
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Prof. Marek Szczepański: górnictwo? Cztery lata na jałowym biegu