Spółkom węglowym grozi w tym roku nadprodukcja. Zapasy mogą wynieść 7 mln t węgla wartych 2,5 mld zł. Ale górnicy nie rezygnują z podwyżek płac
Związkowcy nie mają więc w rozmowach płacowych takich argumentów jak rok temu, gdy popyt przewyższał podaż. Wtedy dodatkowo cena węgla na świecie rosła. Dziś ceny w portach europejskich to ok. 60 dol. za tonę, więc import ok. 10 mln ton się utrzyma, a na placach polskich kopalń zostaną miliony ton surowca. Nie sprzeda się go za granicę, bo to opłacalne przy cenie ok. 95 dol.
Koksownie zaś nie potrzebują tyle surowca co kiedyś, bo trwa dekoniunktura na stal. Spada też popyt na prąd i ciepło, więc branża energetyczna może ograniczyć jej produkcję. Zdaniem energetyków to argument, by kopalnie obniżyły podniesione o ponad 40 proc. ceny. - Zapasy są wyższe od wymaganych ustawą (na 30 dni - przyp. red.)- potwierdza w dzienniku Paweł Smoleń, prezes Vattenfall Heat Poland. - Kończy się sezon grzewczy, popyt na węgiel będzie mniejszy - podkreśla.
Z danych Agencji Rozwoju Przemysłu wynika, że w styczniu 2009 r. w porównaniu ze styczniem 2008 r. produkcja energii spadła o 3,5 proc. To oznacza, że elektrownie zużyły ok. 1,5 mln ton mniej węgla.
- Elektrownie nauczone ubiegłorocznym doświadczeniem zabezpieczyły zapasy, więc faktycznie, nie brakuje nam paliwa - przyznaje w "Rz" Jan Kurp, szef Południowego Koncernu Energetycznego z grupy Tauron. - Rozmowy ze spółkami węglowymi na temat obniżek cen są trudne, bo import paliwa do elektrowni na Śląsku jest ciągle nieopłacalny. Nie rezygnujemy jednak, bo uważamy, że górnicy powinni reagować na otoczenie biznesowe i na to, co się dzieje na rynku - dodaje.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polska węglem stoi, a zapasy rosną