Były sztygar przyznał się do składania fałszywych zeznań w sprawie katastrofy w kopalni Halemba i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Będzie pierwszą osobą, która odpowie za tę tragedię.
Chodzi o Franciszka Sz., byłego sztygara kopalni Halemba. Mężczyzna uczestniczył w przetargu na wydobycie sprzętu górniczego z przeznaczonej do likwidacji ściany - czytamy w lokalnej "Gazecie Wyborczej".
W czerwcu zeszłego roku wygrała go zewnętrzna firma Mard. Pięć miesięcy później 15 jej pracowników oraz ośmiu górników kopalni Halemba zginęło w wybuchu metanu. Okazało się, że podczas prac na poziomie 1030 m nagminnie łamano zasady bezpieczeństwa. Stężenie metanu wielokrotnie przekraczało tam dopuszczalne normy, a czujniki odcinały dopływ prądu. W takiej sytuacji prace powinny zostać wstrzymane, a górnicy wycofani z zagrożonego rejonu. Dozór kopalni zmuszał ich jednak do dalszej pracy i fałszował raporty o pomiarach metanu - przypomina "Gazeta".
Prokuratura w Gliwicach bada okoliczności tej tragedii. Jeden z wątków śledztwa dotyczy przetargu na podziemne roboty. Przesłuchany tuż po tragedii Franciszek Sz. zeznał, że w przetargu na demontaż sprzętu uczestniczył na prośbę szefa rybnickiej firmy Góreks. Były sztygar zapewnił wtedy śledczych, że to w imieniu tej firmy złożył w kopalni ofertę, a następnie czuwał nad rozstrzygnięciem przetargu. W zamian miał dostać pracę w Góreksie - napisała "Gazeta".
Teraz Sz. zmienił zeznania i przyznał, że wszystko robił na polecenie Mariana D., prezesa firmy Mard. Dlaczego? - Przetarg został tak ustawiony, żeby wygrała go właśnie firma D. - tłumaczy rzecznik gliwickiej prokuratury.
Firma Góreks nie tylko nie miała bowiem doświadczenia w podziemnych robotach, ale nawet ludzi, którzy mogliby je wykonać. W ofercie przetargowej przedstawiła jednak doskonałe referencje i zaświadczenia z ZUS-u. Według prokuratury te dokumenty zostały podrobione przez prezesa firmy Mard. Zrobił to w takim zakresie, że nie zagrażało to ofercie jego firmy. Następnie sztygar Sz. złożył je w kopalni jako ofertę Góreksu. Gdyby tych dokumentów nie sfałszowano, przetarg zostałby unieważniony. Oferta złożona przez trzecią uczestniczącą w nim firmę nie spełniała bowiem wymogów formalnych - wyjaśnia "Gazeta".
Franciszkowi Sz. za składanie fałszywych zeznań grożą trzy lata więzienia. Prokuratura nie ujawnia jednak, jaki wyrok wyznaczył sobie we wniosku o dobrowolne poddanie się karze.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Pierwszy oskarżony w sprawie Halemby