Katowicka prokuratura zakończyła pierwszy wątek śledztwa dotyczącego największej afery korupcyjnej w historii polskiego górnictwa. Jak czytamy w katowickiej "Gazecie Wyborczej", sześciu prezesów spółek węglowych zostało oskarżonych o przyjęcie 970 tys. zł łapówek.
Oskarżenie dotyczy wymuszenia i przyjęcia łapówek na łączną kwotę 970 tys. zł.
Razem z górniczymi notablami na ławie oskarżonych zasiądzie Wacław B., były dyrektor handlowy w polskim oddziale międzynarodowego koncernu Sandvik Mining and Construction (z siedzibą w Tychach). Zarzucono mu wręczenie jednej łapówki.
To właśnie on, jak ustalił dziennik, byłą autorem anonimu wysłanego do katowickiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w którym zawiadomiono o możliwości popełnienia przestępstwa.
Jak opisuje "GW" szczegóły ustaleń śledztwa, przedstawiciele międzynarodowego koncernu wydobywczego Sandvik Mining and Construction, mieli wręczać łapówki dyrektorom kopalń, by zyskać kontrakty. Ich wartość była wyliczana procentowo w zależności od wartości kombajnu, który miał być kupiony przez daną kopalnię. Pieniądze na łapówki były lokowane w jednym ze austriackich banków jako środki na wynagrodzenie za fikcyjne usługi marketingowe. Polecenia wystawiania tych faktur miał wydawać Andrzej J., wieloletni prezes Sandvika, który pod koniec lutego popełnił samobójstwo.
Pär Altan, wiceprezydent grupy Sandvik, napisał do "Gazety", że spółka przeprowadziła wewnętrzną kontrolę, aby ustalić fakty, oraz w pełni współpracuje z prokuraturą.
Oskarżeni prezesi spółek węglowych nie przyznają się do winy. Twierdzą, że zostali pomówieni.