Nadzór górniczy opowiada się za rezygnacją z zatrudniania przez kopalnie firm usługowych w szczególnie niebezpiecznych miejscach pod ziemią. Chce też ograniczenia zleceń dla tych firm, gdzie powtarzają się naruszenia zasad bezpiecznej pracy.
Prezes WUG Piotr Litwa wskazał w czwartek, że sześć lat temu - po katastrofie w kopalni Halemba, gdzie 15 z 23 ofiar wybuchu metanu i pyłu węglowego pracowało w firmie usługowej - wydawało się, że nastąpi przełamanie niedobrego trendu. "Niestety, tak się jednak nie stało" - ocenił prezes.
Szef nadzoru górniczego wskazał, że ze względów technicznych i kadrowych niemożliwe jest objęcie szczególnym nadzorem każdego pracownika firm usługowych, które nie spełniają odpowiednich standardów. Jego zdaniem największa odpowiedzialność w tym zakresie spada na kopalnie i spółki węglowe, zlecające prace zewnętrznym partnerom.
"Popieramy zamierzenia zarządów spółek węglowych, które zapowiadają ograniczanie zleceń dla firm niespełniających standardów bezpieczeństwa pracy. Jestem przekonany, że uzasadniona jest rezygnacja z firm zewnętrznych przy robotach górniczych prowadzonych w warunkach dużych zagrożeń naturalnych, w tym metanowego" - uważa Litwa.
Na znaczny, rosnący udział pracowników firm zewnętrznych wśród ofiar wypadków zwracano uwagę m.in. podczas niedawnego posiedzenia Komisji Bezpieczeństwa Pracy w Górnictwie. Wskazywano wówczas m.in. na błędy w zarządzaniu bezpieczeństwem w firmach usługowych, niewystarczające kwalifikacje ich pracowników i słabe przygotowanie do pracy pod ziemią.
"Związkowcy stwierdzali, że narzucona kopalniom procedura przetargowa zmusza do wybierania najtańszych, a nie najbardziej rzetelnych zleceniobiorców. Skoro od 20 lat powtarzają się te same problemy z firmami usługowymi, to czas na radykalne decyzje. Apelowałem do przedsiębiorców o weryfikację firm, które wykonują roboty w sposób niebezpieczny. Na ten apel na razie zareagował zarząd Kompanii Węglowej" - podkreślił prezes WUG.
W lipcu, dzień po wypadku w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej, gdzie zginął 28-letni pracownik Chorzowskiego Przedsiębiorstwa Robót Górniczych, Kompania zdecydowała o zakończeniu współpracy z tą firmą usługową. Świadczy ona na rzecz Kompanii usługi w trzech kopalniach, o łącznej wartości ok. 4 mln zł. Powodem wycofania się ze współpracy były nieprawidłowości, dotyczące niewłaściwego przygotowania pracowników oraz niewystarczającego nadzoru nad nimi.
Do wypadku w Bielszowicach doszło z winy pracowników, którzy przystąpili do robót mimo braku zgody osoby odpowiedzialnej za podziemny transport, przy wyłączonej trakcji elektrycznej. Górnik, który zginął, stojąc jedną nogą na drabinie, a drugą na wozie do przewozu osób, prawdopodobnie dotknął przewodu i został porażony prądem. Spadł i uderzył głową o szynę podziemnej kolejki.
W pierwszym półroczu 2012 r. w całym polskim górnictwie doszło do 2975 rozmaitych wypadków przy pracy. To 8 proc. mniej niż w tym samym czasie przed rokiem. W kopalniach węgla kamiennego poszkodowanych zostało 779 pracowników tych zakładów oraz 274 osób z firm usługowych. Dla załogi własnej jest to 14 proc. mniej niż rok wcześniej, zaś dla załogi firm usługowych - o 2,6 proc. więcej.
W górnictwie węgla kamiennego załoga własna to ponad 111 tys. osób, natomiast w firmach wykonujących usługi dla zakładów górniczych pracuje niespełna 24 tys. osób.
Według nadzoru górniczego nadal głównymi przyczynami wypadków śmiertelnych i ciężkich w kopalniach węgla kamiennego są: wykonywanie robót górniczych niezgodnie z przepisami i ustaleniami zawartymi w technologiach prac, zła organizacja pracy, nierozważne i ryzykowne zachowania pracowników, wykonywanie prac przy urządzeniach elektroenergetycznych i przewodach jezdnych będących pod napięciem oraz brak właściwego nadzoru ze strony kierownictwa i dozoru ruchu kopalń.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nadzór górniczy za rezygnacją z firm usługowych w zagrożonych rejonach