Komentuje Cezary Kaźmierczak, członek zarządu Centrum im. Adama Smitha i prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców
W czasach poprzedniego socjalizmu (realnego – nie mylić z triumfującym dziś eurosocjalizmem) jednym z największych grzechów było osiąganie zysków. Prywaciarz, który zbyt dobrze zarabiał i nie miał odpowiednich układów, mógł być pewien, że zostanie zniszczony domiarem. Dla dyrektora państwowego przedsiębiorstwa zarzut komercyjnego podejścia do działalności równał się w najlepszym razie dymisji, w gorszym – nawet pobytowi za kratkami.
Domiar dla firm przynoszących zyski wraca dziś w blasku chwały. Pikanterii dodaje fakt, że ogromne i pozbawione logicznego uzasadnienia obciążenia podatkowe są konstruowane w taki sposób, by uderzyć w konkretną firmę – w dodatku firmę kontrolowaną przez Skarb Państwa. Chodzi o budzący kontrowersje podatek od wydobycia niektórych kopalin, wbrew opiniom większości specjalistów z uporem godnym lepszej sprawy forsowany przez rząd Donalda Tuska.
Lista zarzutów do planowanych rozwiązań jest długa. Wystarczy wspomnieć, że podatek nie uwzględnia kosztów wytworzenia miedzi i srebra, odnosząc się wyłącznie do rynkowych cen tych surowców. Tymczasem nie trzeba być doktorem AGH, a wystarczy po prostu zajrzeć do Internetu, by dowiedzieć się, że koszty wydobycia miedzi w Polsce są nieraz kilkakrotnie wyższe, niż w innych krajach. Bezmyślnie skonstruowany podatek będzie więc kulą u nogi KGHM w konkurencyjnym wyścigu. Na listę swych osiągnięć rząd Tuska być może pod koniec kadencji wpisze fakt wypchnięcia polskiej spółki z pierwszej światowej dziesiątki miedziowych koncernów. Podatek, o którym mówimy, jest również narzędziem zniechęcającym do inwestycji. Nie przewidziano bowiem żadnych ulg związanych z poszukiwaniem i eksploatacją nowych złóż. Słowem, jak w PRL: nie należy przejawiać zbytniej inicjatywy, bo i tak się to nie opłaci. Im więcej wydobywasz, tym gorzej dla ciebie, a inwestujesz na własne ryzyko.
Politycy koalicji, polemizując z krytykami planowanych rozwiązań, bez wahania wskazali, jakie to lobby stoi za owymi krytykami. W przypadku przeciwników ustawy refundacyjnej były to pazerne koncerny i leniwi lekarze. Za protestami przeciwko ratyfikacji ACTA stali rozwydrzeni internauci (ci sami zapewne, którzy według Jarosława Kaczyńskiego popijali piwko i ściągali filmiki porno) oraz kibole. Tu zaś mamy lobby śląskie, które nie chce się dzielić z resztą Polaków dochodami uzyskiwanymi przez KGHM. Szkoda, że nie uściślono, czy za tym lobby stoją znani rewizjoniści Hupka i Czaja…
mordo ty moja, 28.02.2012 18:55
miki, 28.02.2012 18:16
józek, 28.02.2012 17:33