Przed urzędem miasta w Rudzie Śląskiej zakończyła się manifestacja zorganizowana w czwartek przez związkowców z rudzkich kopalń obawiających się o przyszłość górnictwa w tym mieście. W manifestacji wzięło udział ponad tysiąc osób. Prezydent Rudy Śląskiej Andrzej Stania zapowiedział, że we wrześniu w mieście odbędzie się debata poświęcona przyszłości polskiego górnictwa.
Związkowcy protestowali m.in. przeciwko niedawnym wypowiedziom prezydenta Andrzeja Stani, który - jak mówili - "przedstawiał górnictwo jako zło, które jest winne powodzi, temu że nie ma pieniędzy na remonty dróg, budynków, na edukację, służbę zdrowia".
Wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski mówił m.in., że "każdy, kto podnosi rękę na kopalnie, nie zasługuje by być prezydentem". Ostrzegał przed możliwością nałożenia na kopalnie nowelizowaną właśnie ustawą Prawo geologiczne i górnicze podatku od podziemnych budowli. Jak podkreślał, za takim rozwiązaniem opowiadają się nie tylko samorządowcy z gmin górniczych, ale też niektórzy posłowie z miasta i regionu.
Przyjmowany gwizdami, buczeniem i wrogimi okrzykami prezydent miasta Andrzej Stania, emerytowany górnik inżynier ds. bhp, przemawiając do manifestantów zapewnił, że nie zapomniał, iż jest górnikiem. "Umorzyłem ponad 27 mln zł górnictwu w Rudzie Śląskiej w ostatnich latach, zapłaciłem państwu 4 mln zł kary za to umorzenie. Ponad 90 mln zł rozłożyłem na raty" - mówił o swoich działaniach na rzecz górnictwa Stania.
"Nigdy więcej Wałbrzycha w Polsce" - podkreślił, nawiązując do hasła demonstrantów, że Ruda Śląska nie może podzielić losu boleśnie dotkniętego skutkami likwidacji górnictwa Wałbrzycha. "Dlatego zróbmy konferencję, która będzie poświęcona problematyce górniczej, tu w centrum metropolii górnośląskiej. Zaprosimy wszystkich ważnych, którzy decydują o finansach w tym kraju (), z wami oczywiście na czele. (...) Budżet państwa zarabia na górnictwie ponad 95 proc., gminy górnicze dostają z tego tylko 4,2 proc. To wszystko wyjaśnimy sobie na konferencji w okolicach 11 września" - mówił Stania.
Stania ocenił też, że niepokój związkowców i pracowników rudzkich kopalń wynika "z braku rzetelnych informacji" ze strony właściciela kopalń - Kompanii Węglowej. Kompania od pewnego czasu rozważa "zamrożenie wydobycia" w kopalni Halemba-Wirek. Związkowcy obawiają się, że chodzi o jej likwidację, a w konsekwencji też zamknięcie kolejnych zakładów, których złoża są powiązane z Halembą-Wirkiem.
W swoim apelu do włodarzy miasta związkowcy napisali m.in., że choć 50 proc. budżetu miasta i 40 proc. dochodów mieszkańców pochodzi z kopalń i firm pracujących na ich rzecz, to "władze samorządowe nie podejmują żadnych działań w celu wsparcia uzasadnionego funkcjonowania górnictwa w mieście, a tym samym obrony kilkunastu tysięcy miejsc pracy".
W apelu związkowcy przypominają też, że w ubiegłym roku rudzkie kopalnie wypłaciły miastu i osobom prywatnym odszkodowania z tytułu szkód górniczych na łączną sumę 58 mln zł. Oprócz tego kopalnie wpłacają do budżetu miasta 5,5 mln z tytułu opłaty eksploatacyjnej, a ok. 8 mln zł z tytułu innych podatków i opłat. Oprócz tego pracownicy kopalń, którzy są mieszkańcami Rudy Śląskiej, odprowadzają ok. 64 mln zł podatku od swoich wynagrodzeń.
Według przewodniczącego Sierpnia 80 w kopalni Halemba-Wirek, Marcelego Murawskiego, rozważane przez Kompanię Węglową ewentualne zamrożenie wydobycia węgla w tym nierentownym zakładzie, będzie oznaczało przygotowanie do jej zamknięcia, a także wstęp do likwidacji powiązanych z nią innych kopalń w Rudzie Śląskiej. "Chcemy pokazać, że los rudzkich kopalń, nie tylko kopalni Halemba Wirek, jest także sprawą włodarzy tego miasta, którzy niestety odwrócili się plecami, a wręcz przeszkadzają kopalniom dalej funkcjonować. () Z nas są największe pieniądze w tym mieście, my także tworzymy miejsca pracy dla usług" - mówił w czwartek dziennikarzom Murawski.
Związki uważają, że do nierentowności Halemby-Wirka doprowadził brak inwestycji ze strony właściciela. "Decyzja o likwidacji i braku inwestycji na Halembie-Wirku powoduje likwidację kopalni Pokój w bardzo krótkim czasie, a Bielszowic w ciągu pięciu lat. To 10 tys. miejsc pracy na kopalniach, dla kopalń pracuje kolejnych kilka tysięcy, z nimi powiązane są sklepy i usługi. Mówimy o utrzymaniu 20-25 tys. rodzin, nie o obronie Halemby-Wirka" - ocenił związkowiec.