Budowa nowej kopalni węgla brunatnego stoi pod znakiem zapytania.
Ich zdaniem odkrywka spowoduje wysiedlenie 3,3 tys. rodzin, a nie tysiąca, jak twierdzi Instytut Górnictwa Odkrywkowego Poltegor, który opracował projekt zagospodarowania złóż. “Poltegor fałszował dane po to, aby została podjęta decyzja o eksploatacji” – piszą do “Rzeczpospolitej”.– Krzyczą ci, których to nie dotyczy – uważa prof. Jerzy Bednarczyk z Poltegoru. – Rozważane jest m.in. dojście od zachodu, tam protestów nie ma.
– Legnickie złoża są 200 m pod nadkładem, byłaby to droga inwestycja. Warto rozważyć eksploatację innych złóż węgla, np. kamiennego – powiedział “Rzeczpodspolitej” minister środowiska Maciej Nowicki. – Czekamy na strategię energetyczną do 2030 r. Jeśli według niej złoża legnickie będą eksploatowane, to zapytamy o CO2, bo węgiel brunatny jest najbardziej emisyjny. A od 2020 r. elektrownie maja płacić za całość praw do emisji.
Jest dodatkowy problem: tam, gdzie zlokalizowane są złoża, zaplanowano drogę S3. – Wtedy do węgla nie dotrze się nigdy – uważa Bednarczyk. Poltegor zaproponował więc eksploatację pól Rogóźno (700 mln ton) i Torzym (500 mln ton). A zainteresowanie węglem brunatnym rośnie, bo kamienny zdrożał nawet o 40 proc. (brunatny jest trzy – cztery razy tańszy).
– Jeżeli nie wyhamujemy spadku produkcji węgla kamiennego, nie przekonamy do budowy kopalń węgla brunatnego w okolicach Legnicy, Gubina, Złoczewa, Rogóźna, Turku czy Konina, to za 20 – 30 lat będziemy importować 70 mln ton węgla (teraz ok. 10 mln ton rocznie) – komentuje dr Zbigniew Kasztelewicz z AGH, członek komitetu sterującego ds. pól legnickich.