43-letni górnik zginął po zasypaniu chodnika na poziomie 665 m w kopalni "Mysłowice - Wesoła" w Mysłowicach (Śląskie) - poinformował rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros.
Bezpośrednio po zdarzeniu stwierdzono brak kontaktu z jednym z pracowników oddziału przygotowawczego, znajdującego się w tym rejonie.
Od sobotniego wieczora w kopalnia prowadzona była intensywna akcja poszukiwawcza. Do rana (godz. 6.00), 9 grudnia br. zlokalizowano jedynie lampę pracownika. Działania ratowników spowalniało to, że usuwając skały, musieli równocześnie zabezpieczać to miejsce przed kamieniem, węglem osuwającym się wciąż z góry.
Prace przyspieszyły gdy w niedzielę po południu udało się ustabilizować górną część usypiska. O 22.10 ratownicy dotarli do pleców zasypanego górnika. O 22.34 lekarz na miejscu stwierdził zgon.
Akcję zakończono w poniedziałek rano o 2.44. Udział w niej brały zastępy ratowników z kopalni, z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego z Bytomia oraz Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego z Jaworzna. Sprowadzono dwa psy szkolone w poszukiwaniu ludzi w gruzowiskach, zawałach. Łącznie uczestniczyło ponad 300 osób.
Przyczyny zdarzenia bada komisja powołana przez OUG, z udziałem służb kopalnianych i Holdingu. Prokurator, który był na miejscu, zarządził przeprowadzenie sekcji zwłok.
Pracownik - ponad 25 lat zatrudnienia w kopalni. Miał trójkę dzieci, z tego dwoje pełnoletnich.