Sprzedaż kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach może skończyć się kompletną katastrofą! Gibson Group International do dziś nie zarejestrowała swojego oddziału w Polsce i może nie zdążyć z podpisaniem umowy na czas. Czy kopalnia zostanie zalana?
Przebywający niedawno w Katowicach wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak stwierdził tylko, że "trwa sprawdzanie pewnych informacji". Chodzi zapewne o wiarygodność inwestora.
Choć Szkoci wpłacili wadium w wysokości 4 mln zł (pieniądze przepadną, jeżeli wycofają się z transakcji), to od początku pojawiały się informacje, że kapitał zakładowy GGI to zaledwie sto funtów.
Przedstawiciele Kompanii Węglowej, do której należy Silesia, ujawnili, że Gibson Group International, spółka należąca w całości do szkockiego biznesmena Toma Gibsona, do dziś nie zarejestrowała swojego oddziału w Polsce. Jest to potrzebne do sfinalizowania transakcji, bo Kompania musi przenieść na szkocką spółkę koncesję na wydobywanie węgla kamiennego.
Z informacji "Gazety" wynika również, że GGI do tej pory nie wystąpiła do MSWiA o zgodę na nabycie działek na terenie kopalni oraz nie poinformowało o zamiarach kupna Silesii Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Bez spełnienia tych warunków nie możemy podpisać umowy sprzedaży - potwierdza Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.
Co na to Gibson Group International? Kazimierz Żyrek, były związkowiec i do tej pory pełnomocnik Toma Gibsona w Polsce, stwierdził, że nie jest już zaangażowany w transakcję.
- Wszelkie pytania dotyczące Silesii proszę kierować na piśmie - odparł zaś Zbigniew Wasilkowski, drugi z przedstawicieli GGI w naszym kraju.
Związkowcy z "Solidarności", którzy od początku sprzyjali pomysłowi sprzedaży kopalni prywatnemu inwestorowi, podnieśli alarm. Kazimierz Grajcarek, szef Sekretariatu Górnictwa i Energetyki "S", twierdzi, że Waldemar Pawlak zażądał ostatnio przygotowania symulacji kosztów ewentualnego zalania Silesii. - Wiemy, że takie polecenie dotarło do szefów Kompanii Węglowej i trwa już analiza dokumentów - mówi Grajcarek i dodaje. - To skandal, że resort gospodarki woli zniszczyć kopalnię, niż sprzedać ją w prywatne ręce.
Zbigniew Madej tłumaczy, że właściciel spółki węglowej, którym jest Ministerstwo Gospodarki, ma prawo żądać różnych analiz ekonomicznych, ale zaprzecza, by Kompania rozważała możliwość zalania Silesii. Przyznaje jednak, że jeśli nie dojdzie do sprzedaży kopalni, Kompania nie będzie w stanie sama jej utrzymać. Z ostatnio przeprowadzonych obliczeń wynika, że aby w Silesii dalej prowadzić wydobycie, trzeba od podstaw zbudować jeden szyb i pogłębić trzy kolejne. Koszt takiej operacji obliczono na 1 mld 300 mln zł. Kompania nigdy nie wyłoży takich pieniędzy, by ratować kopalnię, która w 2007 r. kopalnia przyniosła 36 mln zł strat, a w ciągu pięciu miesięcy tego roku już 5 mln 700 tys. zł.
- W tej sytuacji bardziej racjonalne wydaje się nam inwestowanie w złoża, które mają przed sobą przyszłość. Chociażby w takich kopalniach jak Jankowice, Knurów czy Szczygłowice - dodaje Madej.
Przetarg na sprzedaż Silesii ogłoszono jesienią zeszłego roku. Choć zasoby węgla ocenia się na co najmniej 100 mln ton, to aby go wydobyć, konieczne są spore inwestycje. Kompania uznała, że nie stać jej na taki wydatek i wystawiła zakład na sprzedaż. GGI, która jako jedyna odpowiedziała na ofertę, zadeklarowała, że zapłaci za Silesię 250 mln zł.
Warto przypomnieć, że na sprzedaż kopalni w specjalnym referendum zgodziła się też jej załoga. - Jeżeli ludzi zostaną teraz wystawieni do wiatru, to wizyta górników w Warszawie jest pewna. Rząd pozna, co to jest nasz górniczy gniew - zapowiada Dariusz Dudek, szef zakładowej "S".
Zainteresowanych sprawą sprzedaży kopalni „Silesia” odsyłamy do dyskusji pod tekstem: Górnicza Solidarność chce konfrontacji Gibson Group z Kompanią Węglową
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kopalnia Silesia: albo sprzedaż, albo zalanie