Ratownicy zlokalizowali górnika zasypanego po zawale w kopalni "Rydułtowy-Anna". Nie wiadomo, czy mężczyzna przeżył wypadek. Trwa akcja dotarcia do niego - poinformował rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej.
40-letni mężczyzna leży w odległości mniej więcej siedmiu metrów od czoła drążonego przez zastępy ratownicze tzw. chodnika ratunkowego. Nie wiadomo, ile czasu zajmie dalsze drążenie chodnika, aby można było wydostać poszkodowanego.
Ratownik, który dotarł do górnika, przedostał się tam załomami, wykorzystując puste przestrzenie w rumowisku. Jak powiedział Madej, na podstawie jego relacji nie sposób stwierdzić, czy górnik żyje.
Akcja ratunkowa prowadzona w kopalni Rydułtowy-Anna przebiega w bardzo trudnych warunkach.
Kompania Węglowa wskazuje, że pojawiające się informacje, przekazywane przez osoby nie uczestniczące bezpośrednio w akcji, często wprowadzają w błąd co do charakteru i przyczyn tąpnięcia w rydułtowskiej kopalni.
KW informuje, że wszystkie warunki związane z uruchomieniem tej ściany zostały spełnione. Jeszcze dzień przed katastrofą, w trakcie kontroli, inspektorzy Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń do technicznych warunków eksploatacji tej ściany.
Wszelkie okoliczności zdarzenia będą wyjaśniane. W Kompanii Węglowej wskazują, że z tego względu zdziwienie budzą informacje nie mające wiele wspólnego ze stanem faktycznym.
- Ekipy ratownicze robią wszystko, by możliwie jak najszybciej dotrzeć do poszkodowanego górnika - mówi dla portalu wnp.pl Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii. - Należy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że w warunkach panujących ponad tysiąc metrów pod ziemią trzeba zachować szczególną ostrożność, by zapewnić ekipom ratowniczym bezpieczną pracę.
- Fakt, że jednemu z ratowników o 9.12 rano udało się dotrzeć w pobliże poszkodowanego, a nawet dotknąć jego głowy, nie musi oznaczać, że górnika uda się szybko wydostać i przetransportować na powierzchnię. Aby było to możliwe, konieczne jest wydrążenie w rumowisku bezpiecznego przejścia odpowiedniej wielkości - wyjaśnił rzecznik firmy Zbigniew Madej.
Zapewnił, że wszystkie działania ratowników skupiają się obecnie na stworzeniu warunków do wydostania poszkodowanego. Muszą jednak poruszać się szczególnie ostrożnie - naruszenie struktury rumowiska mogłoby jeszcze utrudnić dotarcie do górnika lub spowodować u niego dodatkowe obrażenia.
Jak powiedział Madej, dopiero lekarz będzie mógł stwierdzić, czy 40-letni górnik żyje. Rzecznik przypomniał, że w zasypanym wyrobisku cały czas był przepływ powietrza. Trzeba jednak pamiętać, że od tąpnięcia i zawału upłynęły już ponad dwie doby. W tym czasie górnik przebywał w ekstremalnych warunkach, mógł również zostać przygnieciony skałami.
W kopalni dyżuruje ekipa medyczna, w razie potrzeby do dyspozycji jest również śmigłowiec.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kompania Węglowa: wydostanie poszkodowanego górnika wymaga czasu