Nadal ważą się losy grupy węglowo-koksowej. Choć to, że powinna powstać, raczej nie budzi wątpliwości.
— Koksownie na świecie wiążą się zazwyczaj z kopalniami albo hutami, aby obniżyć ryzyko strat podczas dekoniunktury — wyjaśnia Katarzyna Bajer-Jabłońska.
Nadal nie ma jednak zgody obecnego rządu na uruchomienie projektu. Powód? Ministerstwa skarbu i gospodarki nie potrafią znaleźć wspólnego języka. W grę mogą wchodzić także względy ambicjonalne. Takiej ewentualności nie wyklucza przynajmniej Wiesław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
— Resort skarbu jest w rękach PO, a Ministerstwo Gospodarki należy do ludowców. Koalicjanci mówią o dobrej współpracy, ale rzeczywistość niejednokrotnie przeczy deklaracjom — twierdzi związkowiec.
Pat decyzyjny, szemrane interesy polityków, a może po prostu ostrożność i rozsądek? Jerzy Markowski, wiceminister gospodarki za czasów SLD-PSL, przychyla się do tej trzeciej opcji. Pochwala rząd, a zwłaszcza ministra skarbu, który nie wyklucza samodzielnej prywatyzacji koksowni.
— Najpierw marsz na giełdę osobno, dopiero później konsolidacja. Pojedyncze podmioty są bardziej atrakcyjne dla inwestorów niż cała grupa — stwierdza polityk.
A więc na integracji — przynajmniej w pierwotnym kształcie — można także stracić? Chyba najbardziej obawia się tego kierownictwo koksowni Victoria. Na rynku mówi się, że wałbrzyskie przedsiębiorstwo jednak nie wejdzie w alians z Jastrzębską Spółką Węglową. Wtedy trzeba będzie się pożegnać z ambitnymi planami, zakładającymi np. roczną sprzedaż wysokości 8 mld zł oraz zatrudnienie 24 tys. osób - informuje "Puls Biznesu".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kłopoty ze startem grupy węglowej