Porozumienie związków zawodowych w sprawie wyboru wspólnego przedstawiciela do zarządu KGHM jest coraz bardziej realne. W przyszłym roku upływa kadencja obecnego zarządu, a to stwarza szansę dla załogi.
- Solidarność była do tej pory przeciwna temu, aby w zarządzie zasiadał reprezentant załogi. Tradycyjnie spółką kierowali specjaliści, znający się na przemyśle miedziowym. Ta tradycja została jednak złamana. Zastanawiamy się więc, czy nie zmienić zdania - mówi Józef Czyczerski, szef miedziowej Solidarności.
Aktualnie ani Zbrzyzny ani Czyczerski nie deklarują chęci kandydowania.
Zgodnie ze statutem KGHM, zarząd liczy od jednej do siedmiu osób i jest powoływany na trzyletnią kadencję. Rada nadzorcza powołuje i odwołuje prezesa, a na jego wniosek powołuje i odwołuje pozostałych członków zarządu. Ustawa o komercjalizacji mówi z kolei, że w spółce powstałej w wyniku komercjalizacji, zatrudniającej średniorocznie powyżej 500 pracowników, jeden członek zarządu może być wybrany przez pracowników. Zasady takich wyborów określa statut. Zgodnie z nim kandydat załogi powinien mieć poparcie 15 proc. pracowników KGHM. Wynik wyborów jest wiążący dla rady nadzorczej, jeśli w głosowaniu wzięło udział co najmniej 50 proc. pracowników.
Ostatnim członkiem zarządu wybranym przez pracowników był Wiktor Błądek (prezes KGHM od marca 2004 r. do czerwca 2005 r.). W historii KGHM były trzy próby oddelegowania przedstawiciela pracowników do zarządu. Dwie z nich nie udały się, m.in. ze względu na niewystarczającą frekwencję - pisze "Parkiet".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: KGHM: związkowcy chcą swojego (wice)prezesa