Za małe płace, za duże ryzyko zawodowe - młodzi ludzie nie chcą pracować w górnictwie. Zainteresowanie klasami branżowymi w technikach i liceach profilowanych jest coraz mniejsze.
Zdaniem Kolorza, choć niskie zarobki odstraszają, to nie są jedynym powodem braku chętnych do pracy. - Katastrofa w Halembie zwróciła uwagę na to, jaki to niebezpieczny zawód. Młodzi ludzie nie chcą tracić zdrowia i życia. Poza tym na zawód górnika patrzy się przez pryzmat człowieka, który nie jest za dobrze wykształcony, a przyjeżdża do Warszawy z kilofem zabierać pieniądze podatników. Taki stereotyp odstrasza - uważa Kolorz.
Najbardziej odczuwają to szkoły związane z Kompanią Węglową (jest ich kilka - m.in. w Wodzisławiu i Rudzie Śląskiej). Na 800 miejsc w pierwszych klasach górniczych w tym roku obsadzono połowę. - Do 2015 r. z naszych kopalń odejdzie na emeryturę 33 tys. ludzi. To ogromny ubytek w zatrudnieniu - nie ukrywa rzecznik KW SA Zbigniew Madej i dodaje, że chętnych do zajęcia wolnych miejsc pracy nie przybywa. Próbą ich przyciągnięcia ma być w KW wzrost płac. Z informacji "Rz" wynika, że KW od 2008 r. podniesie je maksymalnie o 10 proc.
- Od nowego roku chcemy wprowadzić bezpłatne szkolenia zawodowe dla osób po 18. roku życia, które np. mają maturę, a nie mają uprawnień górniczych - zapowiada Madej.
- Kiedyś każda kopalnia miała swoją szkołę, teraz my jako spółka mamy umowę o gwarancji zatrudnienia z dwoma placówkami w Katowicach i jedną w Mysłowicach - wylicza Piotr Ostaszewski, kierownik zespołu polityki zatrudnieniowej w KHW SA. Rok temu do KHW przyszło pracować 100 absolwentów, a w tym tylko 70. A co roku na emeryturę w KHW przechodzi 1000 – 1500 pracowników dołowych.
Zobacz także:
Nie ma chętnych do szkół górniczych