Po siedmiu latach walki górnik, który z powodu zaniedbań przełożonych stracił pod ziemią nogę, wygrał proces z kopalnią Staszic i dostanie 215 tys. zł zadośćuczynienia plus dożywotnią rentę - informuje katowicka "Gazeta Wyborcza".
Do wypadku, który wydarzył się prawie siedem lat temu na poziomie 720 metrów według OUG w Katowicach doszło z powodu licznych zaniedbań z zakresu BHP. Jak wylicza dziennik prokuratura o jego spowodowanie oskarżyła sztygara zmianowego (wbrew przepisom nie uzgodnił z dysponentem przewozów momentu przetaczania po torach platformy), operatora mostu rozładunkowego (tuż przed katastrofą opuścił stanowisko pracy i nie zapalił na torach czerwonego światła), dyspozytora ruchu (dał zgodę na przetoczenie platformy, ale zapomniał powiadomić o tym maszynistę nadjeżdżającego pociągu), sztygara zmianowego (dopuścił do pracy maszynistę bez szkolenia BHP), maszynistę (wiedział, że prowadzi niesprawną lokomotywę) oraz przodowego (kierując przepychaniem platformy, nie nakazał wyłączenia napięcia w trakcji elektrycznej zasilającej pociąg).
Po wypadku poszkodowany górnik dostał 25 tys. zł z tytułu ubezpieczenia w PZU, na które płacił comiesięczne składki. Kopalnia odmówiła mu wypłaty 150 tys. zł odszkodowania, stwierdzając, że ustalenie podstaw odpowiedzialności i wysokości odszkodowania może nastąpić jedynie na drodze postępowania sądowego.
"GW" zastanawia się, dlaczego kopalnia tak potraktowała swojego pracownika? Jedną z odpowiedzi jest brak OC z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej.
Finalnie, ranny górnik po trzyletniej batalii sądowej wygrał proces z kopalnią.
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Górnik wygrał w sądzie z kopalnią