Główny oskarżony ws. "Halemby" kontynuuje wyjaśnienia

Główny oskarżony ws. "Halemby" kontynuuje wyjaśnienia
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Główny oskarżony w sprawie katastrofy w kopalni "Halemba" Marek Z. utrzymuje, że nie zawsze był informowany o przypadkach przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu w kopalni.

Poddaje też w wątpliwość wiarygodność specjalistów, którzy badali przyczyny tragedii.

Z., który do czasu katastrofy był w "Halembie" głównym inżynierem ds. wentylacji - kierownikiem jej działu wentylacji, kontynuował w poniedziałek składanie wyjaśnień przed gliwickim sądem okręgowym. Nie przyznaje się do żadnego z zarzutów.

Jak mówił, prokurator sformułował je w oparciu o szeroki zakres jego obowiązków, bez zrozumienia istoty rzeczy. "Z zarzutów prokuratora wynika, że na kopalni byłem sam i za wszystko odpowiadam" - oświadczył i dodał, że część powierzonych mu obowiązków polegała na nadzorowaniu i kontrolowaniu podległych mu służbowo oddziałów i osób dozoru.

W listopadzie 2006 r. w wybuchu metanu i pyłu węglowego w"Halembie" zginęło 23 górników likwidujących ścianę wydobywczą1030 m pod ziemią. Według prokuratury i nadzoru górniczego,kierujący kopalnią przyzwalali na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej.

Na Marku Z., który jest jednym z 17 oskarżonych w procesie, ciążą najpoważniejsze zarzuty - m.in. sprowadzenia katastrofy, wktórej zginęli górnicy. Odpowiada też za to, że nie przerywał prac mimo zagrożenia.

Oskarżony mówił w poniedziałek, że o przekroczeniach dopuszczalnych stężeń metanu wiedzieli naczelny inżynier kopalnii jej dyrektor (obaj zasiadają na ławie oskarżonych - PAP).Także przedstawiciele Kompanii Węglowej interesowali się rejonemlikwidowanej ściany. Dzwonili bezpośrednio do dyspozytora metanometrii, co nie było wcześniej praktykowane - mówił Z.

"21 listopada 2006 r. (w dniu tragedii) dyspozytormetanowy nie informował mnie o przekroczeniu stężeń metanu (...)Nie wycofałem wtedy załogi, bo nie było mnie w tym rejonie, anawet nie wiedziałem o przekroczeniach" - oświadczył.

Nie zgadza się też z zarzutem, że na dwa dni przed katastrofą nie wstrzymał robót mimo stwierdzonych przez chromatograf (urządzenie analizujące skład atmosfery) wybuchowych stężeń metanu. "W tym dniu nie było mnie w pracy. Nie miałem też dyżuru telefonicznego. Nikt mnie nie informował o sytuacji na kopalni" - tłumaczył.

Podobny zarzut dotyczy też dnia, w którym doszło do wybuchu.Oskarżony przyznał, że wtedy był w pracy, ale nie wiedział o zagrożeniu, bo zajmował się innymi sprawami, nie związanymi z ruchem zakładu. Wyjaśnił, że po krótkim objeździe w kopalni pojechał do Kompanii Węglowej i Głównego Instytutu Górnictwa.

Na poprzedniej rozprawie oskarżony Marek Z. mówił, że sam tylko raz, na kilka dni przed katastrofą - kiedy w pobliżu likwidowanej ściany wydobywczej doszło do awarii wentylatora i w konsekwencji wzrostu stężeń niebezpiecznych gazów - zdecydował o wycofaniu załogi. Wyjaśnił, że wtedy decyzja należała do niego,bo był w zagrożonym rejonie.

W poniedziałek Marek Z. kwestionował wiarygodność jednego z górników, który złożył obciążające go wyjaśnienia. Uważa, że chciał umniejszyć odpowiedzialność i dlatego go pomówił. Z.twierdzi, że jego także jeden ze śledczych miał nakłaniać do obciążenia przełożonych.

Oskarżony poddał też w wątpliwość wiarygodność ustaleń komisji Wyższego Urzędu Górniczego, która badała przyczyny tragedii. "Te same osoby (które uczestniczyły w komisji - PAP), które początkowo opiniowały możliwość prowadzenia prac, w pracach komisji skupiły się na ustaleniu inicjacji wybuchu, wskazaniu innych zaniedbań, unikając wypowiadania się na temat prawidłowości zastosowaniu sytemu wentylacji (...)"- powiedział.

Marek Z. jest przedostatnim oskarżonym, który składa wyjaśnienia w procesie. Po nim przesłuchany ma być były dyrektor kopalni Kazimierz D.

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zamknęła śledztwo w czerwcu ub. roku. W głównym procesie, który ruszył w listopadzie,odpowiada 17 oskarżonych. Dziewięciu innych mężczyzn przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze. 5 lutego usłyszeli wyroki - od czterech miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu i grzywny od 300 do 1500 zł.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Główny oskarżony ws. "Halemby" kontynuuje wyjaśnienia

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!