Tysiące mężczyzn na Śląsku zostało bez środków do życia, ponieważ kopalnie najpierw kazały im się zwolnić z poprzedniej pracy, a potem nagle wstrzymały przyjęcia.
Jak sprawdziła "GW" w samej tylko Rudzie Śląskiej na pracę czeka przynajmniej 100 mężczyzn, którzy zostali zakwalifikowani do rudzkich kopalń, ale na razie nie ma dla nich miejsca. W skali Śląska takich przypadków są tysiące...
Kompania Węglowa zadeklarowała co prawda, że w tym roku przyjmie do pracy 4 tys. nowych ludzi, ale nie przewidziała jednego: od stycznia weszła w życie ustawa nakazująca górnikom odrabianie L-4 aż 18 lat wstecz (wtedy zmieniły się zasady naliczania emerytur). Dla wielu górników, którzy w tym roku mieli przejść na emerytury i zwolnić miejsca nowym ludziom, oznacza to, że w kopalni muszą zostać jeszcze kilka albo nawet kilkanaście miesięcy. A są rekordziści, którzy mają do odrobienia nawet... trzy lata! - ustalił dziennik.
W samej kopalni Bielszowice w tym roku na emerytury miało odejść 300 górników, ale już wiadomo, że 122 z nich musi odrobić L-4 i na emeryturę przejdą dopiero w 2010 roku. A to oznacza, że tylu młodych górników, którzy zostali zakwalifikowani do pracy na dole, nieprędko zacznie fedrować węgiel. Kopalnia trzyma się bowiem starej zasady: chłop za chłopa, czyli nowy górnik przyjmowany jest dopiero, gdy starszy odchodzi na emeryturę.
Kompania Węglowa pociesza tymczasem, że wszyscy, którzy zostali zakwalifikowani do pracy na dole, prędzej czy później i tak zostaną górnikami. Muszą tylko uzbroić się w cierpliwość i poczekać na swoją kolej.
Zobacz także co na ten temat pisaliśmy wcześniej na portalu wnp.pl: Bogusław Ziętek: to skandal, że ZUS odmawia górnikom emerytury
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Emeryci blokują przyjęcia młodych do kopalń