Prywatne firmy wykonujące usługi dla górnictwa dramatycznie poszukują ludzi do pracy. Chętnych nie ma w kraju, więc spółki zaczęły poszukiwania za granicą - na Ukrainie, a nawet w Wietnamie.
- W ostatnich tygodniach z naszej firmy odeszło ok. 40 pracowników. Większość zatrudniła się bezpośrednio w kopalniach - przyznaje Karol Hawel, wiceprezes Bytomskich Zakładów Usług Górniczych.
Prywatne firmy górnicze, którym zaczęło grozić, że nie wywiążą się z wygranych przetargów, szukają awaryjnego rozwiązania. Niedawno wysłali swoich emisariuszy na Ukrainę, by tam poszukali chętnych do pracy w śląskich kopalniach. Okazało się, że zadanie jest trudniejsze niż się wydawało.
- Górnicy ukraińscy chcą pracować w Polsce, ale oczekują wysokiego wynagrodzenia, nawet 1,5 tys. USD miesięcznie. Gdy doliczyć do tego koszty zakwaterowania i wyżywienia okazuje się, że ich sprowadzenie jest nieopłacalne - mówi Sebastian Chachołek, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Budownictwa Górniczego, organizacji zrzeszającej prywatnych pracodawców.
Ostatnio górniczych przedsiębiorców zelektryzowała wieść, że pracą w Polsce zainteresowani są też wietnamscy górnicy. Oferta zatrudnienia kilkudziesięciu z nich trawiła do Stowarzyszenia Budownictwa Górniczego za pośrednictwem tamtejszego ministerstwa pracy.
- Zaoferowali nawet, że sfinansują swoim ludziom 3-miesięczny kurs języka polskiego. Zobaczymy, jakie będzie zainteresowanie naszych pracodawców - zastanawia się Sebastian Chachołek.
Firmy zewnętrzne wykonujące usługi dla kopalń zatrudniają dziś ok. 11 tys. ludzi, a więc 10 proc. wszystkich pracowników górnictwa.
Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii, mówi, że spółka jeszcze długo będzie musiała korzystać z usług firm prywatnych, ale tylko przy wykonywaniu prac specjalistycznych, takich jak np. drążenie szybów. Do zwykłego fedrowania ludzi w kopalniach jest już pod dostatkiem - informuje "GW".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Czy w naszych kopalniach pojawią się górnicy z Wietnamu?