Portal wnp.pl codziennie rzetelnie i niezawodnie informuje. To nasze podstawowe zadanie. Na bardzo rzadkie, wyjątkowe okazje rezerwujemy sobie możliwość zabrania głosu w formie komentarza lub tekstu mającego zainspirować dyskusję. Tak jest tym razem. Uważamy, że należy w pilnym interesie publicznym, w interesie polskiej gospodarki zadać pytania, których nikt dotychczas nie sformułował.
Sytuacja, której jesteśmy świadkami od kilku tygodni, wskazuje na istotną zmianę klimatu wokół prywatyzacji polskiego węgla; szczególnie odnosi się do mającej debiutować na giełdzie w połowie roku Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Atmosfera gęstnieje od niedopowiedzeń, rośnie poziom nieufności, słowna agresja i prowokacyjne gesty zastąpiły dialog o przyszłości JSW, który tak naprawdę... nawet się nie zaczął. Wzrasta publiczna temperatura i ciśnienie w jastrzębskim kotle, a wszystko to stawia pod znakiem zapytania los tej przełomowej dla polskiego górnictwa prywatyzacji.
Co zmieniło się w ciągu kilku zimowych miesięcy? Gdzie podziała się tamta, jak się okazuje, w wielu przypadkach deklaratywna wola zmian?
W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie zapytajmy najpierw, co oznacza prywatyzacja JSW. Przede wszystkim przypomnijmy, że w zakładanym scenariuszu mamy do czynienia z upublicznieniem, a nie faktyczną prywatyzacją. Skarb Państwa zamierza zachować bowiem większościowy pakiet akcji JSW.
Upublicznienie spółki oznaczałoby jednak odcięcie się od wpływu polityków na przyszłość firmy. Przy wymaganej na giełdach transparentności nie do pomyślenia byłoby bezpośrednie wpływanie prominentnych działaczy jakiejkolwiek opcji i szczebla na decyzje zarządcze. Komu taka niezależność byłaby nie w smak?
Prywatyzacja to nieuchronne zmiany organizacyjne – racjonalizujące funkcjonowanie olbrzymiego i skomplikowanego organizmu gospodarczego, jakim jest spółka z Jastrzębia. W tej dziedzinie w JSW zrobiono w ostatnich latach sporo, więcej niż w innych dużych firmach górniczych, z godnymi uznania efektami dla firmy. Wydaje się jednak, że potencjał względnie prostych zmian wyczerpał się i w obecnej formule własnościowej więcej i głębiej zmienić się nie da.
Kto boi się dalszej restrukturyzacji górniczego olbrzyma?
Ostatnie prywatyzacje dużych podmiotów sektora paliwowo-energetycznego (Bogdanka, Tauron) dowodzą, że te niełatwe procesy można przeprowadzić bez szkody dla zatrudnionych w nich ludzi. W branżach tak społecznie wrażliwych jak górnictwo i energetyka udało się połączyć interesy pracowników z perspektywami rozwoju spółek, w których pracują. Przykładem, w którym brak prywatyzacji i nadmierna ingerencja polityki w biznes zaszkodziły gospodarce, a w konsekwencji także pracownikom, jest los polskich stoczni czy Ursusa.
Komu może zależeć na podsycaniu, zrozumiałych skądinąd, obaw i lęków towarzyszących każdej gruntownej zmianie – również tej na lepsze?
W sprywatyzowanych firmach przyspieszyły inwestycje, a przykład Bogdanki jest tu szczególnie przekonywający. Transparentne podmioty zyskały dostęp do rynków kapitałowych. Owszem, wpływy z prywatyzacji w pierwszej kolejności zasiliły będący w potrzebie budżet państwa, ale już kolejne emisje napędzają inwestycje i otwierają długoletnią perspektywę stabilnego rozwoju.
Kto chce z jednej z największych polskich prywatyzacji uczynić narzędzie politycznej rozgrywki i źródło przedwyborczego kapitału?
Ubiegły rok z prywatyzacyjną ofensywą rządu dowiódł, że żywe w latach 90 i na początku wieku społeczne uprzedzenia i fobie antyprywatyzacyjne odchodzą w przeszłość. Na znaczeniu zyskał obywatelski akcjonariat, wzrósł poziom społecznej akceptacji dla procesów przekształceń własnościowych. Nie potwierdziły się obawy sceptyków o bezładną „wyprzedaż sreber” podporządkowaną zyskom Skarbu Państwa.
Casus JSW wydaje się zdążać, niestety, pod prąd tych pozytywnych tendencji.
Dlaczego wobec tego proces prywatyzacji JSW przedstawiany jest w najczarniejszych brawach? Gdzie są głosy broniące przyszłości firmy w oparciu o racjonalne argumenty? Dlaczego milczą osoby odpowiedzialne za powodzenie procesu prywatyzacyjnego? W czym naprawdę leży problem z Jastrzębską?
Odpowiedź na to ostatnie kluczowe pytanie należy się nie tylko górnikom czy menedżerom, ale także wszystkim potencjalnym inwestorom i tym, którym nie jest obojętny los polskiej gospodarki.
Czasu zostało niewiele.
Oczekujemy odpowiedzi.
Wojciech Kuśpik, wydawca portalu wnp.pl