Wyciąganie z podziemnej pułapki górników z kopalni miedzi i złota San Jose na chilijskiej pustyni Atacama przebiega bardzo sprawnie. Do 22 czasu polskiego wydobyto dwudziestu jeden górników.
Godzinę później na powierzchnię dotarł drugi uwięziony górnik - Mario Sepulveda. Po nim regularnie na powierzchni pojawiają się kolejni uratowani witani przez bliskich i ratowników.
Po wydobyciu na powierzchnię pierwszego z uwięzionych górników ludzie na powierzchni zaczęli klaskać i skandować: "Chi! Chi! Chi! Le! Le! Le!". Avalos wychodząc z kapsuły pokazywał kciuki wyciągnięte w górę. Sepulveda z kolei rozdawał pamiątki ratownikom - kamienie spod ziemi.
Wcześniej do uwięzionych górników dotarł ratownik Manuel Rodriguez, którego zadaniem jest przygotowanie górników do ewakuacji na powierzchnię.
Obrazy z kamery wideo, na których widać powitanie ratownika z górnikami, zostały entuzjastycznie powitane przez rodziny oczekujące na swoich bliskich.
Uratowanych górników uściskał oczekujący na powierzchni prezydent Chile Sebastian Pinera. Akcji ratunkowej przygląda się także prezydent Boliwii Evo Morales, gdyż jeden z uwięzionych jest Boliwijczykiem.
W kolejce do wyciągnięcia na powierzchnię czekają pozostali górnicy. Zostali oni wcześniej podzieleni na trzy grupy ewakuacyjne. Każda podróż kapsuły z kopalni na powierzchnię ma zabrać ok. 20 minut - szacuje się, że służby ratownicze będą wydobywały jednego górnika na godzinę. Na końcu specjalną kapsułą wyjedzie sztygar kopaczy, Luis Urzua.
33 chilijskich górników, zostało 5 sierpnia uwięzionych na głębokości ponad 600 metrów w kopalni miedzi i złota San Jose na pustyni Atacama.
Uratowani zajmą pierwsze piętro w szpitalu w Copiapo, gdzie zostaną umieszczeni w pokojach z osobnymi łazienkami. Ci, którzy cierpią na większe problemy zdrowotne, będą leczeni na drugim piętrze, gdzie będzie obowiązywał ograniczony dostęp członków rodziny.
W czasie ewakuacji górnicy mają na sobie specjalnie zaprojektowane kombinezony z aparaturą do mierzenia ciśnienia, tętna i innych parametrów, która przekazuje te dane ekipie lekarskiej. Całą podróż na powierzchnię górnicy odbywają z zamkniętymi oczami, a zaraz po opuszczeniu kapsuły zakładają specjalne ciemne okulary, chroniące przed uszkodzeniem wzroku odzwyczajonego od światła.
Psycholog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach prof. Katarzyna Popiołek o przewidywanych reakcjach uwalnianych w środę chilijskich górników:
"Górnicy bardzo dobrze znieśli czas uwięzienia, co częściowo wynika z faktu, że to po prostu twardzi ludzie, bo ich praca jest zawsze ciężka i niebezpieczna. Poza tym ton grupie nadawały osoby, którzy potrafią sprostać sytuacji. Dzięki nim wszyscy trzymali fason.
Bezpośrednio po uwolnieniu będzie na pewno radość, wręcz euforia. Wkrótce z pewnością odczują ogromne fizyczne wyczerpanie, wynikające z długotrwałego napięcia nerwowego, w jakim żyli. W dalszej perspektywie grozi im natomiast ujawniający się po pewnym okresie od niezwykle stresującego przeżycia stres posttraumatyczny.
To taki ukryty wróg. Może się przejawiać w złych snach, w reakcjach, których nie potrafimy kontrolować, w ogóle mamy mniejszy życiowy napęd - po prostu w ten sposób odreagowuje nasz system nerwowy. Jeśli odczuwamy ten stres w zwykłym życiu, możemy nawet nie kojarzyć go z odległym trudnym wydarzeniem, które miało miejsce np. rok wcześniej. Oni bez wątpienia będą to kojarzyć z katastrofą. Wtedy będą potrzebowali fachowego wsparcia psychologicznego, które z pewnością zostanie im udzielone.
Bez wątpienia będą musieli opowiadać o swoich przejściach - z psychologicznego punktu widzenia to dla nich bardzo korzystne. Pośrednio katastrofa może mieć pozytywny wpływ na ich życie. Na pewno pojawi się refleksja, że skoro tyle osób tak ciężko walczyło o ich życie, to ono jest wiele warte, trzeba je dobrze wykorzystać.
Część z uwięzionych może nie chcieć wrócić do pracy pod ziemią. Wielu górników po takich wypadkach funkcjonuje potem bardzo dobrze, natomiast nie chcą wrócić do kopalni, bo to dla nich zbyt wielka trauma".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Chilijscy górnicy wyciągani na powierzchnię