Ostatni etap rekrutacji górników, którzy chcą pracować w Australii, rozpoczyna się w poniedziałek w Gliwicach. Szansę na wyjazd ma na razie 20 osób z ponad 600, które się zgłosiły. Mogą zarobić ponad 300 tys. zł rocznie.
Firma oferuje minimum 4,5-letni kontrakt oraz bardzo atrakcyjne zarobki - 110 tys. dolarów australijskich rocznie (około 325 tys. zł). Wcześniej trzeba przejść badania lekarskie i postarać się o wizę. Po trzymiesięcznym okresie szkolenia każdy górnik będzie musiał sam znaleźć sobie mieszkanie i zapewnić dojazd do pracy (firma oferuje specjalne pożyczki na ten cel).
Rekrutujący podkreślają, że oferta skierowana jest raczej do osób, które myślą o dłuższym pobycie w Australii albo nawet o emigracji. - To szansa dla tych, którzy chcą zmienić swoje życie, a nie tylko znaleźć dobrze płatną pracę - przyznaje Berner.
Jednym z takich kandydatów jest Marek Wojtyniak, emerytowany sztygar z nieistniejącej już kopalni Jowisz. - Mam 50 lat i ciągle dużo siły i chęci do roboty. Pracowałem już w angielskich kopalniach, więc Australia mi niestraszna - mówi pan Marek, który na antypody chce zabrać żonę i syna. Córka jest już dorosła i mieszka w Mediolanie. - Nie chcę jeszcze wieść życia górniczego emeryta. Pracodawca proponuje dobre warunki, a człowiek ma szansę spróbować czegoś innego. Poznać nowy kraj, innych ludzi, jakoś urządzić się na nowo - mówi pan Marek.
Do Australii chce także jechać pan Andrzej, od trzech lat pracujący w kopalni Zofiówka. - To podobno najlepszy kraj do życia - mówi. W podróż zabierze żonę, która też chce zacząć życie od nowa. - W naszej kopalni perspektywy mam raczej marne, więc chcę coś zmienić. Byłem przez jakiś czas w Stanach Zjednoczonych i też jakoś dałem sobie radę. Jeżeli ktoś ma łeb na karku, wykształcenie i wsparcie bliskich, to może mieszkać praktycznie wszędzie - mówi pan Andrzej.
Australijskie górnictwo w ciągu 10 lat chce zatrudnić co najmniej 86 tys. nowych specjalistów. Tamtejsze kopalnie różnią się od naszych, bo do większości z nich można wjechać ciężkimi samochodami, nie trzeba korzystać z szybów. Ściany mają na ogół trzy-pięć metrów wysokości i ponad 300 metrów szerokości, a stropy zabezpieczone są specjalną siatką, a nie stalowymi obudowami. - To pierwsza rekrutacja i mamy nadzieję, że będą kolejne - mówi Berner. Przyznaje, że największym kłopotem polskich górników jest słaba znajomość angielskiego. - Być może w przyszłości pracodawca zdecyduje się na uruchomienie specjalnego kursu, podczas którego będzie można szlifować język - dodaje.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Chcą fedrować w Australii. Zarobek: 325 tys. zł rocznie - zobacz video