Do przepychanek doszło w środę rano przy bramie kopalni "Budryk" w Ornontowicach, gdzie od 45 dni trwa strajk na tle płacowym. Strajkująca grupa nie wpuściła do kopalni większości tych pracowników, którzy chcieli podjąć pracę.
- Wywiązała się szamotanina, w ruch poszły pięści. Protestujący, na wyraźne polecenie swoich liderów, uruchomili też gaśnicę przeciwko pracownikom chcącym wejść na teren kopalni - relacjonował rzecznik "Budryka", Mirosław Kwiatkowski.
Przedstawiciele komitetu strajkowego potwierdzają, że inni pracownicy nie zostali w środę wpuszczeni do zakładu. Tłumaczą to podjętą we wtorek wieczorem decyzją o przywróceniu okupacyjnej formy protestu. Jak mówią, wejście do kopalni oznacza teraz przyłączenie się do strajku. Nie chcą natomiast mówić o przebiegu porannych incydentów.
Według Kwiatkowskiego, próbę wejścia do kopalni podjęło ok. 500 osób - pracowników zakładu i firm kooperujących. Zdaniem dyrekcji, protestujących było kilkudziesięciu, według komitetu strajkowego - grubo ponad 100. Gdy doszło do awantur, pracownicy zrezygnowali z próby wejścia, zapowiadając jednak jej ponowienie.
Jak powiedział Kwiatkowski, jeszcze przed incydentem, za zgodą strajkujących, do kopalni weszło ponad 100 osób. Przeszło 40 z nich zjechało na dół. To jednak za mało, aby można było kontynuować rozpoczęte we wtorek przygotowania do wznowienia wydobycia węgla. Pracownicy ci wykonują jedynie prace zabezpieczające i kontrolują wyrobiska.
Dyrekcja kopalni liczyła, że w środę uda się nadal przygotowywać zakład do wznowienia pracy, mimo trwającego strajku. We wtorek rano, gdy przed bramę kopalni drugi dzień z rzędu przyszli pracownicy niepopierający protestu, strajkujący otwarli bramy i umożliwili tej części załogi wejście i nie utrudniali podjęcia pracy. Podobnie było na kolejnych zmianach. Górnicy zjechali na dół i rozpoczęli przygotowania do wydobycia.
Według komitetu strajkowego, strajk okupacyjny na powierzchni prowadzi obecnie ok. 170 górników, a pod ziemią ponad 130, z których 30 od ponad dwóch tygodni prowadzi głodówkę. Pięć innych osób głoduje na powierzchni.
We wtorek strajkujący odrzucili efekty trwających od rana w kopalni analiz płacowych, prowadzonych przy udziale przedstawicieli komitetu strajkowego i specjalistów z Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). Wypracowali jednak nową propozycję, którą zamierzają w środę przedstawić zarządowi spółki.
- Jesteśmy gotowi rozmawiać, jak chce zarząd JSW, o tempie i mechanizmach standaryzacji płac w spółce, w odniesieniu do poszczególnych grup zawodowych. Chcemy przy tym, aby początkiem standaryzacji było wyrównanie stawek w "Budryku" do najniższych płac w kopalniach JSW w poszczególnych grupach pracowniczych etapowo do końca tego roku - mówił we wtorek wieczorem PAP Grzegorz Bednarski ze związku "Kadra".
Zarząd JSW proponował wcześniej, by wyrównanie płac w skali całej spółki nastąpiło do końca 2010 roku. Był to krok naprzód wobec poprzedniej propozycji, która zakładała taką standaryzację do końca roku 2011. Ponadto zarząd JSW proponuje załodze "Budryka" średnią podwyżkę o ok. 750 zł za ubiegły rok i ok. 490 zł w tym roku, co oznacza wzrost średniej płacy za rok 2008 do kwoty ponad 5,4 tys. zł, wobec niespełna 4,2 tys. zł za rok 2006 i 4,9 tys. zł za 2007 rok.
Prawdopodobnie kolejne rozmowy protestujących z zarządem JSW odbędą się jeszcze w środę po południu. Wstępnie przedstawiciele dyrekcji mówią o godzinie 14.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Bijatyka w "Budryku"