Wszystkie rodziny po górnikach, którzy zginęli w wypadkach przy pracy, powinny otrzymywać po nich renty - uważa Związek Zawodowy "Sierpień 80", który wspiera wdowy pozbawione tych świadczeń na skutek zmiany w przepisach. O interwencję zwrócono się do RPO.
Część wdów została pozbawiona prawa do renty rodzinnej ze względu na zbyt niski wiek. Na Śląsku, według związkowców, takich kobiet jest około 60, w całej Polsce - blisko 100.
W poniedziałek pismo w sprawie przywrócenia rent wszystkim wdowom zostało przesłane do Rzecznika Praw Obywatelskich - poinformował podczas konferencji prasowej szef Sierpnia 80 Bogusław Ziętek. W konferencji wzięły udział cztery kobiety, które w marcu 2010 r. utworzyły Stowarzyszenie Wdów Górniczych (SWG).
"Oczekujemy od RPO zajęcia stanowiska w tej sprawie i konkretnych inicjatyw. Nie interesuje nas sytuacja, w której RPO pismo przekaże do innych adresatów i umyje ręce, ale (...) zechce tą sprawą się zająć" - oświadczył podczas konferencji szef Sierpnia 80.
W myśl przepisów ustawy o emeryturach i rentach, które weszły w życie na początku 1999 r., rentę ma prawo otrzymać wdowa po górników, jeśli osiągnie odpowiedni wiek. Wcześniej dostawały ją wszystkie wdowy po górnikach. Kobiety, które zostały pozbawione świadczeń, walczą o ponowną nowelizację przepisów, jak dotąd - bezskutecznie.
Jak przekonywał Ziętek, część rodzin, które straciły w kopalniach mężów i ojców, pozostają dziś bez jakichkolwiek środków do życia. Niektóre otrzymują przyznane przez premiera renty specjalne w wysokości ok. 1300 zł brutto miesięcznie.
W opinii Ziętka wszystkim górniczym rodzinom pozbawionym świadczeń rząd powinien tymczasowo przyznać renty specjalne, a docelowo - wszystkie wdowy powinny otrzymywać renty po tragicznie zmarłych małżonkach.
Szefowa SWG Ewa Nowak mówiła, że kiedy jej mąż zginął pięć lat temu w kopalni Bielszowice, miała 43 lata. Mimo średniego wykształcenia technicznego i kilku ukończonych kursów nie jest w stanie znaleźć pracy. Nawet gdyby ją dostała, nie jest w stanie wypracować godnej emerytury - argumentuje. Kiedy jej córka skończy studia, wypłacana jej renta także zostanie odebrana. "Na życie pozostanie 1300 zł brutto miesięcznie" - mówiła.
"Nie chcemy jałmużny, ale to, co nasi mężowie wypracowali, bo gdyby żyli, należałaby im się emerytura. Chcemy tego, co oni wypracowali, a my - będąc z nimi w związku małżeńskim - też na to pracowałyśmy, siedząc w domu i wychowując nasze dzieci" - oświadczyła Nowak.
miki, 29.01.2011 20:35
pytacz, 29.01.2011 19:57
miki, 26.01.2011 17:04