Rozpoczęły się próby nawiązania łączności głosowej z poszukiwanymi górnikami w kopalni Wujek. Mikrofon z głośnikiem opuszczono wywierconym otworem na głębokość ponad kilometra. We wtorek tą samą drogą opuszczono kamerę, która nie pokazała ludzi.
"Po opuszczeniu zestawu łączności ratownicy nawołują górników po imieniu, oprócz tego nadawane są sygnały dźwiękowe słyszalne w promieniu ok. 30 m. Po takich próbach następuje nasłuch, po nim próby nawiązania kontaktu są ponawiane" - dodała Konwerska. Takie działania planowane są na ok. 2-3 dni.
Poinformowała również, że badany jest skład atmosfery "za pomocą linii chromatograficznej". "Pobierana jest próba, która następnie jest analizowana" - powiedziała.
Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) Wojciech Jaros poinformował, że działania te prowadzone są "dwuetapowo - na zmianę". "Przez pół godziny podawane są komunikaty głosowe i prowadzony (nagrywany) jest nasłuch, następnie trwa pobieranie próbek atmosfery kopalnianej do analizy, co zajmuje około pół godziny" - poinformował.
Opuszczanie zestawu łączności (mikrofon z głośnikiem) rozpoczęło się we wtorek po wyciągnięciu kamery. Na dół skierowano również źródło światła chemicznego, które może świecić nawet 12 godzin. Opuszczono również pojemnik z płynami izotonicznymi.
Konwerska dodała, że na miejscu pracuje obecnie siedmiu specjalistów z CSRG, w tym sześciu z zawodowego pogotowia specjalistycznego przewoźnych wyciągów ratowniczych oraz jeden ratownik z pogotowia pomiarowego (chromatografista).
Wiertnica od 23 kwietnia drążąca otwór z powierzchni na granicy Katowic i Rudy Śląskiej zakończyła pracę we wtorek w nocy. Odwiert trafił w zaplanowane wcześniej miejsce. Opuszczona przez ten otwór kamera pokazała, że pod obudowami jest pusta przestrzeń, osuwisko, trochę zniszczeń, nie pokazała jednak ludzi.
Prezes Katowickiego Holdingu Węglowego Zygmunt Łukaszczyk podsumowując we wtorek po południu działania ratownicze powiedział, że wykonano "przewiert do poziomu 1054 m" trafiając w wyznaczone miejsce, "hipotetyczne miejsce skrzyżowania ściany z chodnikiem". "To się udało. Została tam spuszczona kamera, która spenetrowała tamten obszar. Pokazuje nawet w sposób bardzo dobry tamtą przestrzeń - widać ścianę, widać stojaki, widać obudowę. To daje nadzieję, że ta cała przestrzeń w sensie fizycznym stwarza warunki możliwe do przeżycia" - powiedział we wtorek popołudniu.
Niezależnie od drążenia otworu z powierzchni, pod ziemią cały czas pracuje kombajn. Wykonuje nowy chodnik do miejsca, gdzie prowadzący akcję spodziewają się znaleźć górników. Ma jednak do pokonania długą drogę. Drążenie chodnika może potrwać kilkanaście dni.
Prowadzona od 18 kwietnia akcja ratownicza jest następstwem wstrząsu w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża.
Zmierzający po górników ratownicy posuwali się bardzo wolno, przebijając się ręcznie przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Zapadła więc decyzja o drążeniu kombajnem nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, jak również o wykonaniu pionowego odwiertu z powierzchni, aby szybciej sprawdzić niedostępny rejon.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Akcja w kopalni: trwają próby nawiązania łączności głosowej