Zerwana lina klatki wyciągowej szybu kopalni "Bielszowice" w Rudzie Śląskiej uniemożliwiła w niedzielę rano wyjazd na powierzchnię dwóm górnikom, przebywającym na poziomie 300 metrów pod ziemią.
Okoliczności zerwania liny nie są na razie znane. Wyjaśnią je przedstawiciele kopalni i nadzoru górniczego.
Górnikom nic się nie stało. Na miejsce sprowadzono tzw. przewoźny wyciąg ratowniczy - umieszczoną na wysięgniku kapsułę, która zostanie opuszczona na dół. Obaj pracownicy zostaną w niej wyciągnięci na powierzchnię.
- Choć winda, gdzie przebywają górnicy, jest odrębna od tej, której lina w niekontrolowany sposób spadła na dół, obie obsługiwane są przez tę samą maszynę wyciągową. Dlatego po upadku liny windę zatrzymano i zdecydowano o wydostaniu obu pracowników w sposób awaryjny - powiedział PAP Adam Mirek z Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach.
Podkreślił, że winda, którą jechali górnicy, prawdopodobnie nie uległa awarii. Nie ma jednak całkowitej pewności, że przy upadku liny drugiej windy (tzw. skipoklatki, do przewozu ludzi, węgla i materiałów) nie doszło do jakichś uszkodzeń. Dlatego uznano, że na wszelki wypadek górnicy powinni skorzystać z wyciągu ratowniczego.
Do incydentu doszło przy rutynowej wymianie lin. Zdecydowano o niej w piątek, kiedy standardowa kontrola wykazała zerwanie jednego ze splotów liny i korozję innych jej elementów ok. 1050 metrów od zawieszenia. Wymianę zaplanowano na weekend, kiedy kopalnia nie wydobywa węgla.
Wymianę kompletu lin rozpoczęto w nocy z soboty na niedzielę. W tym celu windę zatrzymano na dole kopalni, stopniowo opuszczając na głębokość kilometra nową linę. Jej prawidłowe opuszczanie kontrolowali dwaj pracownicy, jadący obok niezależną windą. Nad ranem, z nieznanych dotąd przyczyn, jedna z lin wymknęła się z uchwytu i w niekontrolowany sposób spadła na dno szybu.
Wówczas zatrzymano i drugą windę, decydując o wydostaniu jadących nią pracowników na zasadzie akcji ratowniczej. Na miejsce przyjechali ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego (CSRS) w Bytomiu.
- Pracownicy są przytomni, mamy z nimi kontakt głosowy, nie uskarżają się na dolegliwości - potwierdził uczestniczący w akcji ratowniczej dyrektor techniczny CSRS, Mirosław Bagiński.
Na razie trudno powiedzieć, jak długo potrwa akcja ratownicza. Montaż nowych lin może zająć nawet kilka dni. Na miejscu, oprócz służb kopalnianych i ratowniczych, są także przedstawiciele urzędów górniczych: okręgowego w Gliwicach i wyższego w Katowicach, a także inspektorzy Urzędu Górniczego do Badań Kontrolnych Urządzeń Energomechanicznych.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Akcja ratownicza po zerwaniu liny w szybie kopalni "Bielszowice"